Hej!

Endżoj !!!

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 9. Koszmary



Rozdział dziewiąty.



Biegła przez las, słyszała szum wody i krzyki. Ktoś wyraźnie wołał o pomoc. Była zmęczona, miała pełno zadrapań na całym ciele a z rany na czole leciała jej krew. W ręku miała Orkan. Upadała i przedzierała się przez cierniste krzaki. Nareszcie dotarła do osoby która wołała o pomoc. Podeszła bliżej i przyjrzała się małej postaci zwiniętej pod wielkim drzewem. Była młoda, miała na oko około czternastu lat. Długie jasnobrązowe kręcone włosy rozczochrane i brudne zasłaniały jej pół twarzy. Wyglądała na niedożywioną, zapadłe policzki i niezdrowa biała cera, ogromne wory pod oczami. Gdyby nie to byłaby dosyć ładna. Podniosła głowę i dopiero teraz mogła zobaczyć jej oczy. Patrzyły na nią ogromne niebieskie oczy koloru oceanu. Włosy zsunęły się jej z twarzy i zobaczyła że z ust leci jej krew. Miała na sobie poszarpane ciemne dżinsy i koszulkę która kiedyś była biała. Na ostatnim nie pobrudzonym skrawku materiału dostrzegła napis ROMA.
- Nie ufaj im- wyrzęziła, zaczęła kaszleć i zakrztusiła się krwią.

Annabeth obudziła cała oblana potem. Od kilku dni śniła tylko o tej dziewczynie. Raz znajdowała ją na dnie jeziora, raz przykrytą warstwą śniegu i powoli zamarzającą. Codziennie miała na sobie inną koszulkę i codziennie Annie budziła się w tym samym momencie. Była zagadką której nie potrafiła rozgryźć, najgorsze było to że codziennie zapominała o szczegółach i gdyby nie notatki i szybkie szkice nie wiedziałaby że raz dziewczyna miał w brzuchu miecz (miała wtedy na sobie koszulkę z Colosseum) albo że dostała bełtem z kuszy (koszulka z napisem Viva Italia). Ponieważ teraz jej jedynym obowiązkiem było się wysypiać mogła bez końca myśleć o martwej dziewczynie. Cały czas powtarzała tylko jedno zdanie. Żeby im nie ufać. Westchnęła z rezygnacją. Ucieszyła się kiedy usłyszała dźwięk konchy i pobiegła na kolację. Tylko wtedy jeszcze widywała Percy’ego. Oczywiście nie była przy swoim stoliku sama, siedział przy nim już cały domek. Zgarnęła na talerz kilka przysmaków i ustawiła się w kolejce do ofiary. Nawet tutaj jej rodzeństwo jej pilnowało i nie pozwoliło zbliżyć się do niej żadnemu rzymianinowi. Przywitała się z paroma kolegami wrzuciła jedzenie do ognia i wróciła do stolika.
Gdy tylko podeszła rodzeństwo przestało rozmawiać. Unieśli głowy i obserwowali jak siadała obok nich. W końcu zaczęło ją to denerwować.
- Czuje się dobrze nie musicie mnie tak obserwować- prychnęła wyzywająco w stronę Kate.
- Annabeth- jej twarz była poważna a głos niepewny- Zdarzył się mały wypadek- odchrząknęła i popatrzyła po rodzeństwie szukając wsparcia.
- Mały wypadek- powtórzyła Annabeth. Zaczęła się rozglądać. Nico siedziała sam przy stoliku Hadesa, Piper siedziała z dzieciakami Afrodyty. Byli wszyscy których znała i lubiła. Wszyscy oprócz jego. Gorączkowo przeczesywała wzrokiem tłum w poszukiwaniu znajomej czarnej czupryny.
- Percy spowodował wypadek.
                                 

Leżał na łóżku w Sali gdzie kilka dni temu spała Annabeth. Próbował przekonać uzdrowiciela że nic mu nie jest ale i tak zatrzymali go na obserwację. W odwiedziny do niego przyszli już chyba wszyscy rzymianie życząc mu powrotu do zdrowia a dzieci Wenus którym dzięki niemu nic się nie stało przepraszały go za zachowanie siostry. Sama winna weszła do Sali dopiero kiedy wszyscy już wyszli. Przepraszała i tłumaczyła że myślała że się w nim zakochała.
- Nie chciałam mówić tych rzeczy o Annabeth. Ja tylko…- zarumieniła się i wpatrzyła w podłogę- myślałam że czaromowa na ciebie podziała. Widziałam jak twoja koleżanka Piper jej używa. Nie wiedziałam że jesteś odporny- spojrzała na niego i zamrugała ze zdziwieniem. On też był zdziwiony, czy to możliwe żeby był odporny? Przecież zawsze na słowa Piper reagował jak inni. Nic już nie rozumiał. Na początku dowiedział się że Annabeth niedosypia potem że ktoś ją zabije a on jest w kręgu podejrzanych, teraz jest odporny na czaromowę. Tylko Annie mogła mu pomóc.
Nic nie odpowiedział. Dziewczyna tylko jeszcze raz przeprosiła i wyszła zostawiając go samego z myślami. Miał ADHD więc nawet normalnie trudno mu było się skupiać, a teraz było jeszcze gorzej. Leżał patrząc w sufit. Zastanawiał się czy Annie do niego przyjdzie. Przecież teraz kiedy leżał w Sali i był całkowicie bezsilny nie mógł jej zaatakować. Może Kate jej na to pozwoli. Miał tylko na to nadzieje.
W Sali było tak cicho że bez problemu słyszał kroki na korytarzu. Ktoś do niego szedł a on modlił się do wszystkich bogów żeby to była ona. Ktoś zapukał do drzwi.
- Jeżeli to jakiś rzymianin z życzeniami powrotu do zdrowia to dostarczę chyba Nico kolejnych zmarłych do pochowania.
Na szczęście okazało się że to nie był żaden rzymianin, zresztą Percy i tak nie miał siły żeby podnieść miecz.
- Dzięki że znajdujesz mi nowych klientów- w drzwiach stał Nico di Angelo  i uśmiechał się.- Śmierdzisz śmiercią na kilometr.
- To nowe perfumy- wychrypiał syn Posejdona.
- Jak się czujesz?- spytał z powagą i usiadł na krawędzi jego łóżka.
- Czuł bym się lepiej gdyby tutaj przyszła i mnie odwiedziła- Naprawdę czuł się zgnębiony, miał nadzieję że do niego przyjdzie.
- Ale ona tutaj jest-powiedział Nico ze zdziwieniem- stoi na dole rozmawia o tobie z Lucasem.
- Z Lucasem?!
Percy zerwał się z łóżka, zatoczył się i wybiegł na korytarz.
Nico nadal ze zdumieniem siedział na jego łóżku i zrozumiał że popełnił błąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz