* kupiłam ostatnio Apollo i boskie próby więc zapoznałam się z mapą obozu. Strumyk Eurosa to ''dopływ'' stawu kajakowego
Rozdział 15.
- Nie ruszaj się!
Percy westchnął. Już drugą godzinę
‘’pozował’’ swojemu najlepszemu kozłowatemu przyjacielowi. Ręka zaczęła mu
drętwieć od ciągłego trzymania miecza w
górze a nos swędział okropnie, satyr jednak nie miał na tyle miłosierdzia aby
pozwolić mu na malutką przerwę na podrapanie się.
Grover uparcie twierdził że drzemie w
nim ukryty artysta, musiał go tylko obudzić. Uparcie twierdził że malarstwo to
jego przeznaczenie. Kilka dni temu jego pasją był śpiew, a przed paroma
tygodniami parał się tańcem nowoczesnym. Teraz jednak siedział przed sztalugą i
uparcie machał pędzlem. Jego pierwszym arcydziełem miał być portret młodego
greckiego boga. Oczywiście to Percy został jego modelem. Od początku wiedział
że to nie najlepszy pomysł.
- Kończymy na dziś? Jestem trochę głodny-
mruknął Percy próbując zdmuchnąć grzywkę która wpadła mu do oczu.
- Nie ruszaj się! Dopiero zaczęliśmy
pracę i jak widzisz ja nie jestem głodny!
- Zjadłeś dwanaście puszek.
- Mam jeszcze jedną, chcesz?
- Grover- jęknął syn Posejdona.
- Ach no tak, zapomniałem że ty nie
jadasz puszek. My artyści nie zaprzątamy sobie głowy bzdetami jak
przyzwyczajenia innych. – zrobił dramatyczną pauzę- dla nas liczy się tylko
sztuka.- ostentacyjnie poprawił apaszkę zawiązaną artystycznie na szyi.
Młody Heros spojrzał z utęsknieniem
na strumyk Eurosa*. Dzień był bardzo gorący ale na szczęście ze strony zatoki
Long Island wiał delikatny wietrzyk.
Chłopcy a raczej chłopak i satyr siedzieli kilkanaście metrów od pawilonu
jadalnego w niedużej odległości od plaży.
Percy czuł się sfrustrowany.
Siedzieli w miejscu z którego idealnie widział zatokę a na domiar złego z
prawej strony wołały go wody strumyka który wpływał do stawu kajakowego. Z
trzech stron otoczony był więc wodą, było ciepło a on był synem Posejdona co znaczyło
że mógłby siedzieć w wodzie cały dzień a na kolację wyjść na brzeg suchutki.
Zamiast tego mógłby też namówić Annabeth na wspólne pływanie. Musiał jednak
siedzieć w jednej pozycji przez pół dnia pozując do portretu. Na początku,
kiedy jego koźli kolega dopiero wpadł na pomysł z pobudzaniem artystycznej
części swojej duszy Percy myślał że może mu się uda… do czasu.
Syn Posejdona zrozumiał że ten pomysł
w ogóle nie ma sensu kiedy zobaczył pierwsze szkice Grovera. Coś na obrazku
które miało być Percy ’m. wyglądało jak wielka i zmutowana rzodkiewka. Annabeth
przestraszyła się kiedy pierwszy raz zobaczyła portret swojego chłopaka, a
Clarisse nawet nie ukrywała swojego zdziwienia i stwierdziła że syn Posejdona
wygląda obrzydliwie ale nie aż tak.
Grover jednak zdawał się nie słuchać
opinii ludzi którym pokazywał swoje prace. W zasadzie docierały do niego chyba
tylko pochwały jego dziewczyny Kaliny i innych satyrów którzy po wszystkich
wojnach które ten przeszedł zaczynali czuć do niego respekt.
Kiedy Percy zastanawiał się nad
możliwościami ucieczki zobaczył że
zbliża się do nich jego jedyna szansa na ucieczkę. Jego szansa szła powoli
pewnym krokiem pogryzając jabłko.
- Hej Grover- Elizabeth przystanęła
przy sztaludze satyrzego artysty i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Przybyła kawaleria- mruknął pod
nosem syn Posejdona- Hej Elizabeth.
Najmłodsza córka Ateny nadal jednak
stała z otwartymi ustami wpatrując się w sztalugę.
- Czy to jest Percy?- zapytała powoli
patrząc ze zdumieniem to na obrazek to na modela.
- Tak!- krzyknął
uradowany Grover- widzisz nikt inny go nie poznał. Masz naprawdę artystyczne
oko.
- Linia oczu jest krzywo- Lizie
nachyliła się nad obrazkiem- na miłość bogów Grover Percy ma o wiele bardziej
symetryczną twarz! A ten nos!? Widziałeś u kogoś taki mostek?! Gdybym zobaczyła
coś takiego śniłoby mi się po nocach! Czy to są obojczyki?! To wygląda jak
złamanie otwarte!
Grover zamrugał ze zdziwieniem-
Narysuj to lepiej. Jeżeli ci się uda już nigdy nie poproszę Percy’ego o
pozowanie.
- Stoi!- Percy krzyknął rozpaczliwie.
Elizabeth zmierzyła go wzrokiem.
- Ok.- westchnęła.
Parę minut później oboje artyści byli
gotowi a Percy nie mógł doczekać się końca zakładu. W głębi serca czuł że
Grover ma odrobinę talentu ale prosił Apolla z całej duszy aby Elizabeth okazała
się lepszą artystką.
Po żmudnej godzinie siedzenia i
pozowania Percy był wreszcie wolny a
Grover i Elizabeth ściskali w ręku swoje prace.
Ku przerażeniu Percy’ego Grover
uśmiechał się promiennie.
- to jak na razie moja najlepsza
praca. Wspiąłem się na wyżyny.
Elizabeth zapytana o to jak jej
poszło robiła tylko niezadowolony grymas twarzy.
Nadszedł czas pokazania swoich
arcydzieł, pierwszy swoim kunsztem popisał się Grover. Choć bardzo się napracował
to jego syn Posejdona nadal był wielką zmutowaną rzodkiewką.
Elizabeth odwróciła swoją pracę i
wszystkich zamurowało…
Na kartce papieru widniał wierna (
może nawet przystojniejsza) podobizna syna Posejdona.
- No to chyba wiemy kto wygrał-
odezwał się Percy- żegnaj pozowanie!- mówiąc to biegł już w stronę plaży
zrzucając poszczególne części garderoby.
Grover jednak nie przejmował się
przegrana.
- Przecież i tak namalowałem
najlepszą rzodkiewkę!