Rozdział 33.
- No sześciu gwiazdek to to nie ma-
stwierdził Will patrząc na obskurny budynek motelu w którym postanowili się zatrzymać.
Tynk który odpadł w wielu miejscach i
wyblakła farba. Pokój w którym mieli się zatrzymać wyglądał jak wszystko co na
razie zobaczyli w znamienitym Nowym Jorku. W trzy osoby musieli pomieścić się w
jednym pokoju, jednak dzięki dobroduszności właściciela motelu dostali trzy
gąbczaste i stare materace na których mogli spędzić noc.
- Jestem pewna że są tu pluskwy-
powiedziała Mary z niechęcią patrząc na dziurę w ścianie w której zalęgły się
myszy.
- Ktoś będzie nas podsłuchiwał?
- Nie Will, myślę że chodziło jej o
takie małe żyjątka które zalęgają się w takich miejscach jak te.- cierpliwie
wytłumaczyła Lizie.
- Nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy,
musimy się zadowolić tym co mamy. Poza tym to tylko jedna noc, może jutro coś
znajdziemy.
- Albo oni znajdą nas- powiedziała
Mary ziewając szeroko. Okazało się że po całym dniu na nogach nawet takie
materace nadawały się na miejsce do spanie.
Wkrótce cały pokój wypełnił się
chrapaniem całej trójki. Dziewczyny spały twardym snem, bez żadnych snów. Tylko
Will leżał niespokojnie, spał płytko i często się przebudzał. Bał się kolejnych
snów które miewał o wiele częściej od swoich towarzyszek.
W końcu kiedy po raz piąty obudził
się zlany potem usiadł na materacu. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do
ciemności potoczył wzrokiem po pokoju. Lizie uparła się aby to Mary spała na
łóżku z powodu jej skręconej kostki. Wywiązała się z tego wcześniej niezła
kłótnia którą syn Hermesa obserwował z kąta pokoju. Charakterna Mary nie
chciała ustąpić swojej koleżance. Córka Ateny jednak postawiła na swoim i sama
spała na materacu jak najbliżej otworzonego okna. Zawsze lubiła wiatr we
włosach. Jednak źle by było gdyby dopadło ją teraz przeziębienie, nie mieli
przecież żadnego dziecka Apolla. Wstał cicho i powoli przeszedł przez pokój do
otwartego okna. Zamknął je a Lizie westchnęła przez sen. Will parsknął śmiechem
i spojrzał przez okno. Stał tak długo nie zauważając niczego podejrzanego. W
pewnym momencie jednak kiedy miał już wrócić na swój materac, zauważył dziwną
postać na ulicy. Za zakrętem czaiło się coś dużego, powoli pełzło w stronę
hotelu.
- Wstajemy dziewczynki- powiedział
idąc w stronę miecza.
Dziesięć minut później w pełnym
rynsztunku bojowym trójka przyjaciół stała na chodniku przed motelem.
Naprzeciwko nich zza zakrętu wyłonił się ich przeciwnik. Pierwszy potwór
którego spotkali na swojej drodze.
- Drakon- rzuciła tylko Mary.
- Dzięki za info- mruknęła Lizie
wyjmując swoje miecze- pamiętajcie że jest jadowity, nie wiadomo czy jest sam
więc bądźmy uważni, nie jestem pewna też jaki to gatunek. Musimy podejść
bliżej.
Spojrzeli po sobie i delikatnie
kiwnęli głowami.
- Czas na siekanko- mruknął Will i
pognali w dół ulicy prosto na drakona.
Potwór powitał ich ogłuszającym
rykiem który sprawił że rozprysnęły się szyby w pobliskim aucie. Żółte ślepia
były teraz wpatrzone w herosów którzy stali gotowi do walki. Nagle drakon
raptownie poruszył się nurkując do przodu zamierzając się na Lizie.
Córka Ateny wypuściła wiązankę
przekleństw godną niejednego szewca.
- Elizabeth!- zawołał oburzona Mary
rzucając się na prawo aby uniknąć zmiażdżenia przez ogromną nogę.
- To ten najgorszy!- odkrzyknęła
Lizie w ostatniej chwili chowając się za rogiem. – Walczył w bitwie o
Manhattan- powiedziała, przetoczyła się w lewo i cięła potwora w bok.
Wydał z siebie ryk, po części z bólu
i po części ze złości.
- Super!- krzyknął Will- Kto go
zabił?!
- Tylko dziecko Aresa mogło go
pokonać!
- Miejmy nadzieję że teraz jest
inaczej! Nie mamy żadnego dziecka Aresa chyba że Will trzyma jakiegoś w
kieszeni, tak jak grecki ogień!
- Oh, dajcie już spokój!- ryknął syn
Hermesa chlastając potwora po nogach.
- Kark. Uderzmy go w rdzeń kręgowy!
- Jak pani chce!- odkrzyknął i
skoczył na potwora.
-To się źle skończy- wymruczała Mary
i razem z Lizie dołączyły do swojego kompana.
Jeśli utrzymanie się na byku przez
paręnaście sekund to wyzwanie, to po jednej
przejażdżce na grzbiecie drakona można z powodzeniem startować w
zawodach rodeo. Nie wiadomo jak udało im się dotrzeć na jego kark, nie wiadomo
czy pomogły umiejętności, bogowie czy szczęście.
W końcu razem zatopili swoje miecze w
najmniej osłoniętym miejscu. Potwór ryknął i zmienił się w proch.
Drakon był wysokości autobusu
szkolnego, herosi wylądowali więc na ulicy w kupce drakonowego prochu.
- Chyba skręciłam sobie kostkę-
jęknęła Mary.
Poobijani ale szczęśliwi wrócili do
motelu i tym razem wszyscy troje zasnęli mocno i nie zbudzili się do południa.