Rozdział 25.
Lizie wpatrywała się w sufit. Słońce
zaszło już dawno, ciemność zapanowała w małym pokoju. Lady ulokowała ją na
poddaszu drewnianego domku. Pomieszczenie miało naprawdę miłą tapetę w deseń
delikatnych wiśniowych kwiatów, na podłodze leżał puchaty biały dywan.
Mahoniowe meble wyglądały jakby nikt ich nigdy nie używał. Mimo tego ten pokój
nie był jedynym dziecięcym pokojem w tym tajemniczym domu. Na poddaszu
znajdowały się jeszcze dwa, Lady Lidia ulokowała tam pozostałą dwójkę.
Noc była nadzwyczaj spokojna.
Elizabeth nie spodziewała się że noc w potwornym lesie może być tak spokojna.
Światło księżyca prześwitywało przez
delikatne zasłony. Córka Ateny
przewróciła się na drugi bok. Nie mogła zasnąć, nigdy nie mogła zasnąć przy
pełni. Postanowiła jeszcze raz pozwiedzać dom. Chciała jeszcze raz przyjrzeć
się portretowi dzieci. Wyszła na palcach ze swojego pokoju i podeszła cicho do
schodów. Teraz dzięki światłu księżyca mogła spokojnie przyjrzeć się pozostałym
obrazom wiszącym wzdłuż schodów.
Pierwszy obraz przedstawiał piękny
krajobraz. Jakby widok z wielkiego cało ściennego okna. Rozległe morze o pięknym
niebieskim kolorze i równie niebieskie niebo wyglądało bardzo realistycznie.
Jednak obraz sprawiał wrażenie niedokończonego, był jak na wpół zatarte
wspomnienie.
Kolejny, drugi obraz przedstawiał piękną
górę. Wysoką i majestatyczną, z czubkiem góry zakrytym chmurami.
Trzeci i ostatni już obraz
przedstawiał ciemną postać, ewidentnie kobiecą stojącą pośrodku opuszczonego
dziecinnego pokoju. Spowita w czarny, lekko naddarty płaszcz była niemal
całkowicie zakryta. Jedynie jej twarz oziębła i władcza odznaczała się od
reszty. Upiornie biała cera, wydatny nos i oczy wpatrujące się z nienawiścią we
wszystkich którzy mogli kiedykolwiek spojrzeć na obraz.
Elizabeth zapomniał na moment jak
oddychać, już wiedziała kto skrywał się pod postacią lady.
Prawie bez tchu dobiegła do pokoju
Willa. Nie pukając weszła przez drzwi. Syn Hermesa leżał wyciągnięty na łóżku,
on też nie spał.
- Przyszłaś dotrzymać mi
towarzystwa?- zapytał z uśmiechem.
- Zatkaj się- wycedziła przez
zaciśnięte zęby. Delikatnie zamknęła drzwi. Podeszła na palcach do leżącego na
łóżku przyjaciela.
- Wiem kim jest lady.
Will szybko usiadł i przewiesił nogi
przez ramę łóżka.
- Teraz możesz już mówić- powiedział
i odchrząknął.
- Na razie musimy jak najszybciej
wyciągnąć stąd Mary i uciec jak najdalej się da. I co najważniejsze, musimy być
cicho. Wątpię czy lady będzie spać.
William w pośpiechu ubrał świeżo
wypraną koszulkę. Chwycił swój miecz i przywiązał go sobie do pasa. Kiedy
ubierał buty podniósł wzrok na Elizabeth.
- Dlaczego mamy się śpieszyć?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Jednak fajnie by było gdybyś coś
powiedziała- powiedział podchodząc do drzwi.
- Potrzymam was jeszcze trochę w
niepewności.
Chodząc na palcach wyszli z pokoju
Willa i skierowali się do pokoju Mary. Młoda Irlandka spała zwinięta w kłębek.
Nic dziwnego, po całym dniu pełnym bólu należał jej się odpoczynek. Lizie
powoli podeszła do łózka swojej przyjaciółki. Szturchnęła ją delikatnie, ruda
dziewczyna powoli otworzyła oczy.
- Lepiej żebyście mieli dobry powód-
wysyczała.
- Wstawaj jeśli chcesz przeżyć-
wyszeptała szybko córka Ateny.
- Możesz wreszcie powiedzieć o co ci
chodzi?
- Widzieliście obrazy? Przy schodach
wisi obraz strasznie wyglądającej kobiety o brązowych oczach. Na parterze wisi
portret Hery, lady mówiła że wisi tam specjalnie,
żeby widziała jej dzieci. Mówiła że pamięta co im zrobiła. No i co, łapiecie?
Hera, dzieci- herosi prawdopodobnie nieżywe, potwór, nie zamyka oczu?
Will i Mary pokręcili głowami.
- Lamia… mówi wam to coś?