Hej!

Endżoj !!!

środa, 6 kwietnia 2016

Rozdział 5.Pięć drachm i dyżur w kuchni.





Rozdział piąty



Jak zawsze obudził mnie Malcolm. Obudził chyba cały domek swoimi krzykami. Westchnęłam. Jak co dzień śniło mu się że oblał ostatni i najważniejszy egzamin. Wiercił się na łóżku i wrzeszczał że poprawi.
- Jim bądź tak miły i go uderz- wymruczała zaspana Kate. Czyli nie tylko ja już nie spałam. Usłyszałam głuchy plask i zaskoczony krzyk. Jak co rano Malcom dostał po twarzy od Jima. Usłyszeliśmy tylko potok przekleństw i Malcolm wygramolił się z łóżka.
- Nie musiałeś mnie bić- powiedział obruszony- mogłeś mnie obudzić po ludzku. Przemoc nie jest najlepszym rozwiązaniem.
- Przemoc rodzi przemoc – zgodził się z nim Jim.
Kate prychnęła jak rozjuszona kotka- Sam go uderzyłeś!
- Ale ty mi kazałaś- wysyczał z wściekłością Jimmy.
- A ty nie masz swojego mózgu? – poderwała się na łóżku i teraz mierzyła go wzrokiem.
- Ale ty mnie o to prosiłaś. Jestem dobrze wychowany i wiem co mam zrobić jeżeli ktoś mnie o coś poprosi!- on również już siedział.
- Stawiam drachmę na Kate- wyszeptała Judy.
- Dwie na Malcolma- odpowiedział szeptem Thomas.
- Drachmę na to że będą zawody łucznicze- wysyczała Emily.
- Pięć drachm i dyżur w kuchni na Annabeth- powiedziała Emma znudzonym głosem.
Popatrzyłam na nich srogo.
- Nie powinniście się zakładać- mruknęłam i uśmiechnęłam się szelmowsko- Przyjmuje- powiedziałam i wkrótce moje rodzeństwo rzuciło mi swoje pieniądze.
Teraz Kate i Jimmy stali na środku pokoju i mierzyli się wzrokiem.
- Zobaczymy czy będziesz taki pewny na polu łuczniczym- warknęła- dzisiaj o południu, tylko my dwoje i Annie jako sędzia.
- Lepsza siła argumentu niż argument siły- powiedział Jim z szelmowskim uśmiechem na ustach. Wiedziałam jednak że boi się podjąć wyzwanie. Kate była najlepszą łuczniczką z naszego rodzeństwa. Tylko głupiec przystał by na taką propozycję. Kątem oka zauważyłam że Malcolm się podnosi i staje obok Jima. Dwóch na jedną to nierówna walka. Szybko podeszłam do Kate i usłyszałam jak wszyscy wciągnęli powietrze. Kłótnie Kate i Jima były popularne i ciekawe ale jeśli ja i Malcolm bierzemy w nich udział może polać się krew. Byliśmy najlepszymi demagogami w domku.
- Jim ma rację- powiedział Malcolm ale zauważyłam że opadły mu ramiona i stracił pewność siebie kiedy zobaczył że się zbliżam- mogliście mnie obudzić normalnie, nie widzę żadnego powodu żebyście mieli przez to walczyć – powiedział spokojnym głosem ale kątem oka patrzył w moją stronę- aczkolwiek uważam że Jim ma w pełni rację.
- W pełni ma rację – powtórzyłam spokojnym głosem- wybacz Malcolm ale chyba wszyscy jak tu jesteśmy mamy własne mózgi, i wszyscy bez wyjątku wyczuwamy zachowanie prawidłowe i nie prawidłowe. Dlatego nie powinniśmy obarczać winą Kate- nadal mówiłam spokojnie- ani nie jest temu winny Jim. Użycie przemocy w niektórych przypadkach jest uzasadnione. Zrobiliśmy to tylko z obawy o naszą psychikę i nasze zdrowie. Twoje krzyki nie wpływają na nas pozytywnie i jestem przekonana że na ciebie również.- popatrzyłam na niego. On jedyny z naszego domku wyglądał na wypoczętego. Nie miał podkrążonych oczu i grymasu na twarzy- Dlatego pytaniem nie jest czy Kate albo Jim są winni, powinniśmy się zastanowić nad tym co zrobić abyśmy mogli być spokojnie budzeni dźwiękiem konchy i wypoczęci i pełni nadziei spoglądać na perspektywę całego dnia morderczego treningu- zakończyłam z uśmiechem. Jako dzieci Ateny przyzwyczailiśmy się do takich sporów. Potrafiliśmy obradować o wszystkim, o tym kto nie sprząta po sobie łazienki, kto nie podlał naszych roślinek (Platona, Arystotelesa i Sokratesa), jednak najgorszym i najkrwawszym starciem było kłótnia o tajny schowek z masłem orzechowym. W podziemnych pokojach naszego domku gdzie mieściła się kwatera główna strategów stała mała przenośna lodówka zabezpieczona zamkiem nie do wyłamania który zamówiliśmy u Hefajstosa. Składaliśmy w niej zapas masła orzechowego, a ktoś (do dziś nie wiadomo kto) wykradł go nam. Podejrzenia padły na domek Hefajstosa i Hermesa. Wiele razy je przeszukaliśmy oczywiście bez wiedzy mieszkańców. Ale nigdzie nie widać było śladów masła. Zapanowała panika i byliśmy na skraju wszczęcia wojny ale nagle w obozie pojawił się Percy i musiałam wyjechać na misję, a mój domek nie zaatakowałby bez dowódcy. Westchnęłam. Wkrótce będą musieli się nauczyć bo za rok wyjeżdżam do nowego Rzymu na studia. Nadal nie wiedziałam czy podjęłam dobrą decyzję, a moje rodzeństwo mi w tym nie pomagało. Kiedy znudziły im się kłótnie Kate i Jima o wszystko zaczęli zabawiać się wymyślając potworne rzeczy które mogłyby mi się przydarzyć w rzymskim mieście. Prześcigali się w wymysłach o krwiożerczych wykładowcach, o zamknięciu mnie w lochach\więzieniu\zakładzie dla umysłowo chorych. Uśmiechali się przy tym ale wiedziałam że boją się że ich przepowiednie się spełnią. Rachel skarżyła się że moje rodzeństwo zasypuje ją pytaniami o moją przyszłość, a ona choć bardzo chce nic nie może zobaczyć i to doprowadza ją do płaczu. Od czasu pokonania Gai całe moje rodzeństwo zastanawia się tylko co mnie spotka w nowym wiecznym mieście. Najgorsza rzecz jaka mnie spotyka to szepty które ustają gdy wchodzę do domku. Ludzie z mojego domku mruczą do siebie że nie mogą puścić najlepszego dowódcy do tych kłamliwych rzymian. Chodź zmieniłam zdanie co do kilku z nich nadal czułam nieprzyjemny niepokój w okolicach żołądka. Nie mogłam pozbyć się wrażenia że mają rację nie chcąc mieć z nimi do czynienia. Oczywiście skrzętnie ukrywali swoje myśli przed Chejronem i rzymianami, a nawet Percy nie zauważył nieprzychylnych spojrzeń rzucanych w stronę jego ramienia z rzymskim tatuażem. W tajemnicy nazywali ich krowami albo bydłem bo jak oni byli oznaczeni na całe życie. Nie chciałam na nich donieść sama nie wiem dlaczego. Może czułam że mieli rację. Nie chciałam opuszczać obozu ale Percy tak bardzo tego pragnął że nie mogłam tego nie zrobić. Nie chciałam go stracić. Nie znowu.  Potrząsnęłam głową. Nie mogę o tym myśleć w ten sposób, a moim ważniejszym teraz problemem jest Malcolm i jego egzamin. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaraz skrzywiłam bo zobaczyłam że Kate i Jim znowu się kłócą. To będą długie wakacje.
- Cześć- uśmiechnęła się Emma – przyszłam po moją wygraną.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i rzuciłam jej dziewięć złotych drachm. Zadowolona odeszła do łazienki uszczęśliwiona perspektywą dnia bez dyżuru w kuchni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz