Rozdział 39.
Restauracja i bar Annie Bailey- bo
tak nazywała się knajpa w której się zatrzymali, okazała się tak irlandzka jak
tylko mogła. Już przy wejściu powitała ich przyjazna atmosfera i smakowity
zapach jedzenia. Trójka przyjaciół przepchała się przez tłum do obszernego
stolika w kącie. Ta część sali nie była tak pełna i mogli rozmawiać w spokoju
nie przejmując się tym że ktoś podsłucha.
- Przydałoby się zawiadomić jakoś
obóz-delikatnie zaproponowała Mary.
Lizie delikatnie pokiwała głową i
westchnęła, mierząc przyjaciół wzrokiem znad menu. Will zacisnął tylko zęby.
- Byłem na obozie dłużej niż wy-
powiedział stukając palcami o blat.- i jestem bardzo zżyty z rodzeństwem-
kontynuował nie patrząc na nikogo- ale wiem, że jeżeli bardzo chcą nas sprowadzić
to nawet najmniejsza informacja o tym gdzie jesteśmy, najmniejszy ślad ich do
nas doprowadzi. A wtedy wrócimy do obozu, Chejron zadba o to żeby nikt go nie
opuścił i utkniemy tam, a cokolwiek się teraz dzieje… Jestem przekonany że coś
się dzieje i po prostu nie możemy tego tak zostawić.
- Drama! Drama, moje panie.- przy
stoliku przy którym siedzieli pojawiły się jakby znikąd trzy kobiety, Wyglądały
na nie więcej jak dwadzieścia parę lat. Wszystkie jednak były wysokie i smukłe.
Nie wyróżniały się zbytnio wyglądem, jednak półbogowie mogli wyczuć dokładnie
aurę nowo przybyłych.
- Jesteście boginiami?- zapytała
niepewnie Mary.
- Ugh, kolejna- odezwała się kobieta
o krótkich, kruczoczarnych włosach odstających w każdą możliwą stronę. Miała na
sobie nienagannie wyprasowaną białą bluzkę i czarne galowe spodnie. Na ramiona
zarzuconą miała czarną skórzaną kurtkę motocyklisty a na rękach krótkie
rękawiczki ozdobione ćwiekami.- Jesteśmy muzami na litość bogów!!
- Yyy, a jak macie na imię?- spytała
Lizie wiercąc się w krześle.
- Ja jestem Gemátos, bo jestem taka
pełna informacji.- powiedziała czarnowłosa- ta ma na imię Enimérose- powiedział
wskazując na kobietę siedzącą po jej prawej stronie. Ta miała długie proste,
blond włosy i ubrana była w elegancką ciemno niebieską sukienkę. - a tamta- powiedziała Gemátos
kiwając głową w kierunku ostatniej koleżanki.- ma na imię Gnostós.
Ostatnia pomachała im przyjaźnie,
miała długie odrobinę splątane kasztanowe włosy. Ubrana była w stare, wyprane
jeansy i obszerną koszulkę z Doktorem Who.
- Przepraszam ale nie kojarzę?-
powiedział Will zerkając nerwowo na swoje koleżanki.- Nie pamiętam żadnej z was
z lekcji mitologii.
- Czy my wyglądamy jak tamte antyki?-
westchnęła Gemátos.- nie kojarzycie nas ,pewnie! A bez nas nie moglibyście żyć.
- Nie denerwuj się już tak-
powiedziała Gnostós- przepraszamy za nią, od paru dni chodzi poddenerwowana.
Chyba nabawiła się jakiegoś wirusa.- gdy tylko to powiedziała jej koleżanka
cała zesztywniała i zacisnęła mocno usta jednocześnie zamykając oczy.
- Tak źle się czujesz?- zapytała Enimérose.-
ogłoszę wirus w wiadomościach jeśli to ci pomoże.
-Nie chcę wam przeszkadzać-
delikatnie wtrąciła Lizie- ale kim jesteście?
Gemátos rzuciła jej spojrzenie.-
Jestem muzą Internetu i gier, Enimérose zajmuje się telewizją, a Gnostós to
babka od filmów.
Zapadło milczenie które przerwała
Mary.
- Nie mogę uwierzyć w to że Leonardo
DiCaprio dostał Oskara dopiero teraz!- zawyła oskarżycielsko w stronę Gnostós.
Ta tylko uniosła ręce w geście poddania.
- To nie moja wina. Stary, dobry Leo
obraził czymś sztywniaka z góry.
- Nawet o nim nie wspominaj!-
zawołała czerwona ze złości Enimérose.- trzymajcie się z nami, ustatkujcie się,
słuchajcie się wielmożnego pana Apolla. Nie wierzę w to że ten debil jest
przewodnikiem muz!
- Możecie tak przezywać boga?-
zapytał zaskoczony Will.
- Złociutki, my możemy wszystko.-
uśmiechnęła się Gemátos.- i wiemy wszystko.
- Wiemy dlaczego opuściliście obóz-
powiedziała Enimérose- i chcemy wam powiedzieć że dobrze zrobiliście.
- Czyli wiecie co dokładnie się
dzieje?- zapytała z nadzieją Mary.
Uśmiechy muz zelżały.
- No dobra- mruknęła Gemátos- może i
nie możemy wszystkiego. Oczywiście że możemy używać naszych wieszczych mocy.
- Czasami ten typek Apollo się
przydaje- wtrąciła Gnostós.
- Ale nie możemy używać ich żeby
dowiedzieć się wszystkiego, i jak już pewnie zauważyliście proroctwa nie
spełniają się coś ostatnio.- Kontynuowała muza Internetu.- Choć bardzo byśmy
chciały wam powiedzieć co się dzieje, to my same nie mamy pojęcia.
Teraz to trójka herosów przestała się
uśmiechać.
-Ale możemy wam pomóc- powiedziała
radośnie Enimérose .- damy wam wasze błogosławieństwa!
- Czyli?- niepewnie zapytała Lizie.
Gemátos odchrząknęła i wyciągnęła
swoją prawą rękę w stronę herosów.- będziecie mieli zasięg w każdym miejscu do
jakiego traficie.
Enimérose uśmiechnęła się do nich
promiennie i wyciągnęła swoją prawą rękę .- żadna kamera nie zarejestruje
waszych przygód.
Gnostós najpierw dramatycznie
popatrzyła im w oczy, i dopiero potem wyciągnęła swoją rękę.- będziecie
całkowicie bezpieczni w moich świątyniach.
Na moment muzy zaczęły promieniować
ciepłym światłem.
- No to kto chce się najeść?-
zapytała radośnie Enimérose .