Hej!

Endżoj !!!

wtorek, 4 kwietnia 2017

Rozdział 39 Dupek Masagetes.

666 odwiedzin tego bloga!! Muszę przyznać że jestem pod wrażeniem ;)

Rozdział 39.



Restauracja i bar Annie Bailey- bo tak nazywała się knajpa w której się zatrzymali, okazała się tak irlandzka jak tylko mogła. Już przy wejściu powitała ich przyjazna atmosfera i smakowity zapach jedzenia. Trójka przyjaciół przepchała się przez tłum do obszernego stolika w kącie. Ta część sali nie była tak pełna i mogli rozmawiać w spokoju nie przejmując się tym że ktoś podsłucha.
- Przydałoby się zawiadomić jakoś obóz-delikatnie zaproponowała Mary.
Lizie delikatnie pokiwała głową i westchnęła, mierząc przyjaciół wzrokiem znad menu. Will zacisnął tylko zęby.
- Byłem na obozie dłużej niż wy- powiedział stukając palcami o blat.- i jestem bardzo zżyty z rodzeństwem- kontynuował nie patrząc na nikogo- ale wiem, że jeżeli bardzo chcą nas sprowadzić to nawet najmniejsza informacja o tym gdzie jesteśmy, najmniejszy ślad ich do nas doprowadzi. A wtedy wrócimy do obozu, Chejron zadba o to żeby nikt go nie opuścił i utkniemy tam, a cokolwiek się teraz dzieje… Jestem przekonany że coś się dzieje i po prostu nie możemy tego tak zostawić.
- Drama! Drama, moje panie.- przy stoliku przy którym siedzieli pojawiły się jakby znikąd trzy kobiety, Wyglądały na nie więcej jak dwadzieścia parę lat. Wszystkie jednak były wysokie i smukłe. Nie wyróżniały się zbytnio wyglądem, jednak półbogowie mogli wyczuć dokładnie aurę nowo przybyłych.
- Jesteście boginiami?- zapytała niepewnie Mary.
- Ugh, kolejna- odezwała się kobieta o krótkich, kruczoczarnych włosach odstających w każdą możliwą stronę. Miała na sobie nienagannie wyprasowaną białą bluzkę i czarne galowe spodnie. Na ramiona zarzuconą miała czarną skórzaną kurtkę motocyklisty a na rękach krótkie rękawiczki ozdobione ćwiekami.- Jesteśmy muzami na litość bogów!!
- Yyy, a jak macie na imię?- spytała Lizie wiercąc się w krześle.
- Ja jestem Gemátos, bo jestem taka pełna informacji.- powiedziała czarnowłosa- ta ma na imię Enimérose- powiedział wskazując na kobietę siedzącą po jej prawej stronie. Ta miała długie proste, blond włosy i ubrana była w elegancką ciemno niebieską sukienkę.                 - a tamta- powiedziała Gemátos kiwając głową w kierunku ostatniej koleżanki.- ma na imię Gnostós.
Ostatnia pomachała im przyjaźnie, miała długie odrobinę splątane kasztanowe włosy. Ubrana była w stare, wyprane jeansy i obszerną koszulkę z Doktorem Who.
- Przepraszam ale nie kojarzę?- powiedział Will zerkając nerwowo na swoje koleżanki.- Nie pamiętam żadnej z was z lekcji mitologii.
- Czy my wyglądamy jak tamte antyki?- westchnęła Gemátos.- nie kojarzycie nas ,pewnie! A bez nas nie moglibyście żyć.
- Nie denerwuj się już tak- powiedziała Gnostós- przepraszamy za nią, od paru dni chodzi poddenerwowana. Chyba nabawiła się jakiegoś wirusa.- gdy tylko to powiedziała jej koleżanka cała zesztywniała i zacisnęła mocno usta jednocześnie zamykając oczy.
- Tak źle się czujesz?- zapytała Enimérose.- ogłoszę wirus w wiadomościach jeśli to ci pomoże.
-Nie chcę wam przeszkadzać- delikatnie wtrąciła Lizie- ale kim jesteście?
Gemátos rzuciła jej spojrzenie.- Jestem muzą Internetu i gier, Enimérose zajmuje się telewizją, a Gnostós to babka od filmów.
Zapadło milczenie które przerwała Mary.
- Nie mogę uwierzyć w to że Leonardo DiCaprio dostał Oskara dopiero teraz!- zawyła oskarżycielsko w stronę Gnostós. Ta tylko uniosła ręce w geście poddania.
- To nie moja wina. Stary, dobry Leo obraził czymś sztywniaka z góry.
- Nawet o nim nie wspominaj!- zawołała czerwona ze złości Enimérose.- trzymajcie się z nami, ustatkujcie się, słuchajcie się wielmożnego pana Apolla. Nie wierzę w to że ten debil jest przewodnikiem muz!
- Możecie tak przezywać boga?- zapytał zaskoczony Will.
- Złociutki, my możemy wszystko.- uśmiechnęła się Gemátos.- i wiemy wszystko.
- Wiemy dlaczego opuściliście obóz- powiedziała Enimérose- i chcemy wam powiedzieć że dobrze zrobiliście.
- Czyli wiecie co dokładnie się dzieje?- zapytała z nadzieją Mary.
Uśmiechy muz zelżały.
- No dobra- mruknęła Gemátos- może i nie możemy wszystkiego. Oczywiście że możemy używać naszych wieszczych mocy.
- Czasami ten typek Apollo się przydaje- wtrąciła Gnostós.
- Ale nie możemy używać ich żeby dowiedzieć się wszystkiego, i jak już pewnie zauważyliście proroctwa nie spełniają się coś ostatnio.- Kontynuowała muza Internetu.- Choć bardzo byśmy chciały wam powiedzieć co się dzieje, to my same nie mamy pojęcia.
Teraz to trójka herosów przestała się uśmiechać.
-Ale możemy wam pomóc- powiedziała radośnie Enimérose .- damy wam wasze błogosławieństwa!
- Czyli?- niepewnie zapytała Lizie.
Gemátos odchrząknęła i wyciągnęła swoją prawą rękę w stronę herosów.- będziecie mieli zasięg w każdym miejscu do jakiego traficie.
Enimérose uśmiechnęła się do nich promiennie i wyciągnęła swoją prawą rękę .- żadna kamera nie zarejestruje waszych przygód.
Gnostós najpierw dramatycznie popatrzyła im w oczy, i dopiero potem wyciągnęła swoją rękę.- będziecie całkowicie bezpieczni w moich świątyniach.
Na moment muzy zaczęły promieniować ciepłym światłem.
- No to kto chce się najeść?- zapytała radośnie Enimérose .