Hej!

Endżoj !!!

wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział 8. Annabeth juz nie ma.



Rozdział ósmy.



Chcę żebyście polubili mojego glonomóżdżka więc nie powiem co stało się po tym jak Percy dowiedział się że nie będzie mógł się do mnie zbliżać przez najbliższe 40 lat. Powiem tylko że sprzątania było dużo. Nie próbował się nawet kłócić z moją siostrą, zaraz po tym jak spowodował mały wypadek wybiegł z sali. Nikt nie chciał za nim pobiec. Wszyscy mieli grobowe miny oczywiście oprócz Lucasa.
 Był bardzo zadowolony. Nie miał żadnych złych zamiarów i wiedział że wcześniej czy później wszyscy się o tym przekonają. Myślał również że ponieważ sam był rzymianinem łatwiej mu będzie znaleźć zabójcę. Musiał tylko trochę się pospieszyć żeby nie prześcignął go ten konik morski od Neptuna. Choć zaraz po jego wyjściu wygoniła go z sali ta mała siostrzyczka mądralińskiej był pewny że kiedy usunie te przeszkody już nic nie będzie stało na drodze do Annabeth. Oczywiście tylko on wiedział o swoich planach, i choć Piper wydawała się go o coś podejrzewać wiedział że córka Wenus nie będzie drążyć. Piper naprawdę wyczuła coś dziwnego. Gdy tylko weszła do sali poczuła odór miłości. Nie taki który zazwyczaj wyczuwała w zakochanych parach. Wyczuła zaborczą, szaloną i wiecznie nienasyconą miłość która nie pachniała jak czekolada, śmierdziała mieszaniną zwiędłych kwiatów, zbyt dużej ilości męskich perfum i choć nie wiedziała dlaczego wyczuwała wymioty i tanie wino. Kate wzięła sobie do serca sen Rachel i choć bardzo bała się o życie siostry nie mogła się powstrzymać przed okrzykami radości kiedy powiedziała reszcie rodzeństwa o losie Annie. Nawet Malcolm który był bardzo przywiązany do niej powiedział że podejrzewał że tak to się skończy.
- Wiedziałem że tak czy inaczej Annie nie pojedzie do Rzymu- powiedział podczas przenoszenia jej do domku. Choć wszyscy zdawali się nie przejmować tym że Annie zostanie w obozie wzięli sobie do serca uwagę o tatuażu. Odmówili wspólnych zajęć i choć cały obóz próbował ich przekonać do zmiany decyzji wszyscy wiedzieli że dzieciaki dobrze wiedzą co robią. W tym również był problem, niektórzy uważali że skoro dzieci Ateny tak dobre w walce i inteligentne zdecydowały się nie mieć nic wspólnego z rzymianami musieli mieć powód. Wielu uważało że Ann była tylko i wyłącznie pretekstem do porzucenia zajęć ze strategii które prowadziły dla dzieci z Jupitera.
Percy który nauczał o morzach i bitwach morskich wyciskał z nich siódme poty.
- Jak to do cholery nie znasz naszych współrzędnych! Nie nauczyłeś się ich określać?! Spływaj z mojego statku bo cię z niego wypieprzę!
Nieświadomi niczego rzymianie bynajmniej nie czuli się dotknięci. Byli przyzwyczajeni do takich komend i traktowania. Zazwyczaj wykonywali polecenia i z chęcią przychodzili na wyznaczone kary które Percy dawał im codziennie. Z niecierpliwością czekali na następne zajęcia z nim, co jeszcze bardziej go denerwowało.
Właśnie szedł przed plażę w stronę domku gdy Jake chłopak od Apollona powiedział mu że ma jeszcze jedną grupę rzymian na dzisiaj. Ku jego irytacji grupa okazała się złożona tylko i wyłącznie z córeczek Wenus. Był zmęczony po dużej grupie dzieciaków od Aresa ( Marsa) którzy byli denerwujący jak greckie dzieciaki. Wiedział już czym skończy się ta lekcja. Dziewczyny będą błagały o to żeby móc się poopalać na pokładzie. Uśmiechnął się drwiąco. Wiedział jak zetrze im ten wodoodporny tusz do rzęs. Nie podejrzewał jednak jaką rewelacje mu przygotowały. Lekcje zaczął jak zwykle. Uwielbiał patrzeć jak biegali po pokładzie statku i próbowali zgadnąć jak go odcumować. Uwielbiał wtedy mówić że z grekami nie miał takich problemów. Choć nie wszyscy mieli Posejdona za ojca to wszyscy nawet dzieci Ateny mieli morze we krwi jak prawdziwi Grecy. Działało to genialnie. Wszyscy rzymianie napinali mięśnie i szukali jeszcze bardziej gorączkowo aż w końcu któryś z nich odgadł. Zdarzyło się jednak że na pierwszej lekcji z dziećmi Marsa nikt na to nie wpadł i Percy zadał im karę. Pletli nowe liny w kolorze różowym (o co się postarał). Chciał żeby nienawidzili i bali się jego i morza, żeby nie cierpieli kolejnych lekcji z nim.
Zdziwił się jednak bo poszło im  sprawniej  niż myślał. Nie pokazał po sobie jak bardzo jest niezadowolony ich dobrymi wynikami, wydawało mu się też głupie że banda pustych lalek może zostać postrachem mórz. Wypłynęli. Wszystkie starały się jak mogły najbardziej przez co Percy zadawał im coraz trudniejsze zadania. Słońce powoli zachodziło i myślał już tylko o swoim domku. Bał się że nie zdąży na kolację. Tylko tam jeszcze widywał Annabeth a jego stolik był bardzo blisko, mógł więc słyszeć jej głos a nawet widział jak na niego patrzy. Oboje byli zgnębieni. Percy czasami myślał o Tartarze. Przypominał sobie powietrze, wodę z Flegetonu i całą masę potworów, ale jednak był tam z Annabeth. Teraz przeżywał to samo ale już bez niej. Doskonale pamiętał kiedy się tak czuł. Dokładnie pamiętał pierwszy rok po przebudzeniu Thalii i utratę Annabeth. Przypomniał sobie białe pasmo we włosach które zostało im po trzymaniu nieba. Zaczął szukać go po całej głowie ale ze smutkiem stwierdził że już go nie ma. Obiecywał sobie sprawdzić dziś na kolacji czy u mądralińskiej tez zniknęło. Wpatrywał się w linie horyzontu i przypominał sobie wszystkie przygody które przeżył z nią.

 Nawet nie zauważył kiedy podeszła do niego jedna z dziewczyn. Miała blond włosy ale nie tak piękne jak Annie, brązowe oczy o wiele brzydsze od oczu które tak bardzo kochał. W porównaniu z Annabeth była brzydka.
- Cześć Percy- powiedziała trzepocząc rzęsami.
Zmierzył ją wzrokiem.
- Jak popłyniesz na greckiej tiremie, wylądujesz w Rzymie, spadniesz do Tartaru i z niego wyjdziesz zastanowię się nad tym czy będziesz mogła mówić mi po imieniu.
Nie wyglądała na zniechęconą. Podeszła bliżej i wspięła się na palce.
- Nikt nas nie zobaczy- wyszeptała mu do ucha. Jej rodzeństwo chichotało spoglądając na nią i kapitana ale Percy ich nie słyszał. W uszach słyszał ryk fal i wiedział jak się to skończy. Starał się opanować, w razie wypadku on by przeżył ale jego załoga nie.
- Już nie ma Annabeth, jesteśmy na całkowitym pustkowiu nie musimy się spieszyć- była wyraźnie zadowolona. Popatrzyła na fale. Były wysokie i z każdą chwilą przybliżały się do statku.
- Annabeth już nie ma.- powiedziała uspokajająco  patrząc z niepokojem na falę- Jesteś już wolny
Percy oszalał z wściekłości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz