Hej!

Endżoj !!!

poniedziałek, 6 lutego 2017

Rozdział 35. Przeczucia.



Rozdział 35.



Po walce z drakonem wszyscy spali aż do południa. Dopiero wtedy bardzo miły właściciel motelu wyświadczył im przysługę budząc ich głośnym waleniem w drzwi ich pokoju. Syn Hermesa, który spał najbliżej drzwi poczłapał do drzwi i otworzył je. Do pomieszczenie wszedł ich gospodarz. Był zdyszany po długiej podróży po schodach co dało mu ogromne, wściekle czerwone rumieńce. Czyniło to jego wygląd jeszcze bardziej śmiesznym. Kępka włosów, które kiedyś zapewne były czarne, małe świńskie oczka i ogromny orli nos w połączeniem z budową goryla sprawiał że Jerry wyglądał raczej na ochroniarza jakiegoś mafijnego bosa. W rzeczywistości była to prawda, o czym zresztą poinformował trójkę herosów kiedy tylko weszli do jego motelu.  

Tym razem nie przyszedł poinformować ich o swojej kryminalnej przeszłości, którą nawiasem mówiąc lubił często wspominać. Powiedział im że mają się już wynosić i zwolnić pokój który śmieli użytkować. Trójka herosów nie przywiązała się zbytnio do pokoju w którym nocowali, nie protestowali też i nie próbowali wynająć go na kolejną noc. Postanowili wynieść się jak najszybciej i cały dzień spędzić na szukaniu anormalnych rzeczy rozsianych po mieście.
- Nie miałbym nic przeciwko temu abyśmy wreszcie znaleźli tę fabrykę.- wymamrotał Will kiedy trójka przyjaciół szła w stronę najbliższej stacji metra.
- Dzisiaj nam się uda- powiedziała przekonana Mary idąc dziarsko obok Elizabeth.
- Skąd ta pewność?- zainteresowała się córka Ateny.
Rudowłosa wzruszyła tylko ramionami- przeczucie- odpowiedziała po prostu podchodząc do automatu z biletami.
- W tych okolicach jeszcze nie byliśmy- powiedziała Lizie podchodząc bliżej do mapy metra.- Może naprawdę dopisze nam dziś szczęście?
- Może- powtórzyła Mary uśmiechając się od ucha do ucha.

Jeśli nawet herosi nie znaleźli żadnych wskazówek to dzień spokojnie można było uznać za udany. Do godziny drugiej po południu zdążyli już zapoznać się z lepszą stroną Nowego Jorku której jeszcze dotąd nie widzieli.
Jakkolwiek dobrze by się bawili nie zapomnieli jednak o swojej misji i po południu znowu rzucili się w wir poszukiwań.
O miejscu które tak bardzo pragnęli znaleźć wiedzieli niewiele, opuszczona i przestronna hala jednej z podmiejskich fabryk. I choć w ubiegłych dniach schodzili wiele podobnych do siebie miejsc, tym razem doskonale wiedzieli że nareszcie znaleźli  odpowiednie miejsce które widzieli w snach.
Czekało ich jednak jedno, wielkie rozczarowanie.
- Niemożliwe- uśmiech Mary zbladł kiedy tylko zobaczyła pustą przestrzeń.
- Spóźniliśmy się!- zdenerwowany Will kopnął zwitek papieru leżący obok niego.
- Na pewno tu byli- powiedziała Elizabeth nachylając się nad resztkami niedokończonego posiłku który z pewnością należał kiedyś do potwora.- mięso się jeszcze nie rozkłada, jest dosyć świeże. Nie opuszczali kryjówki w pospiechu- mówiąc szła powoli w stronę drzwi.- zatarli wszystkie ślady. Brak prochów, żaden z zebranych potworów nie ucierpiał, a przynajmniej nie tu. Byli tu przez dłuższy czas, musieli…- urwała uważnie oglądając każdy kąt pomieszczenia. Szybkim krokiem podeszła do ściany a jej oczy rozszerzyły się ze strachu gdy znalazła ostatnią wskazówkę.
- Kryć się.- syknęła i skoczyła za stos rupieci stojących w kącie. Reszta natychmiast do niej dołączyła.
- Co się stało?- spytał szeptem Will wyjmując miecz.
Córka Ateny wskazała na ścianę. Przy obskurnej ścianie leżała oparta stara i podniszczona już zbroja z wieloma śladami napraw, długi miecz i zestaw sztyletów oraz tarcza.
- Ktoś spóźnił się na wymarsz.- odszepnęła Elizabeth uważnie obserwując wejście.