Hej!

Endżoj !!!

piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 33. Pluskwy, drakony i przekleństwa.



Rozdział 33.



- No sześciu gwiazdek to to nie ma- stwierdził Will patrząc na obskurny budynek motelu  w którym postanowili się zatrzymać.
Tynk który odpadł w wielu miejscach i wyblakła farba. Pokój w którym mieli się zatrzymać wyglądał jak wszystko co na razie zobaczyli w znamienitym Nowym Jorku. W trzy osoby musieli pomieścić się w jednym pokoju, jednak dzięki dobroduszności właściciela motelu dostali trzy gąbczaste i stare materace na których mogli spędzić noc.
- Jestem pewna że są tu pluskwy- powiedziała Mary z niechęcią patrząc na dziurę w ścianie w której zalęgły się myszy.
- Ktoś będzie nas podsłuchiwał?
- Nie Will, myślę że chodziło jej o takie małe żyjątka które zalęgają się w takich miejscach jak te.- cierpliwie wytłumaczyła Lizie.
- Nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy, musimy się zadowolić tym co mamy. Poza tym to tylko jedna noc, może jutro coś znajdziemy.
- Albo oni znajdą nas- powiedziała Mary ziewając szeroko. Okazało się że po całym dniu na nogach nawet takie materace nadawały się na miejsce do spanie.
Wkrótce cały pokój wypełnił się chrapaniem całej trójki. Dziewczyny spały twardym snem, bez żadnych snów. Tylko Will leżał niespokojnie, spał płytko i często się przebudzał. Bał się kolejnych snów które miewał o wiele częściej od swoich towarzyszek.

W końcu kiedy po raz piąty obudził się zlany potem usiadł na materacu. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności potoczył wzrokiem po pokoju. Lizie uparła się aby to Mary spała na łóżku z powodu jej skręconej kostki. Wywiązała się z tego wcześniej niezła kłótnia którą syn Hermesa obserwował z kąta pokoju. Charakterna Mary nie chciała ustąpić swojej koleżance. Córka Ateny jednak postawiła na swoim i sama spała na materacu jak najbliżej otworzonego okna. Zawsze lubiła wiatr we włosach. Jednak źle by było gdyby dopadło ją teraz przeziębienie, nie mieli przecież żadnego dziecka Apolla. Wstał cicho i powoli przeszedł przez pokój do otwartego okna. Zamknął je a Lizie westchnęła przez sen. Will parsknął śmiechem i spojrzał przez okno. Stał tak długo nie zauważając niczego podejrzanego. W pewnym momencie jednak kiedy miał już wrócić na swój materac, zauważył dziwną postać na ulicy. Za zakrętem czaiło się coś dużego, powoli pełzło w stronę hotelu.
- Wstajemy dziewczynki- powiedział idąc w stronę miecza.

Dziesięć minut później w pełnym rynsztunku bojowym trójka przyjaciół stała na chodniku przed motelem. Naprzeciwko nich zza zakrętu wyłonił się ich przeciwnik. Pierwszy potwór którego spotkali na swojej drodze.
- Drakon- rzuciła tylko Mary.
- Dzięki za info- mruknęła Lizie wyjmując swoje miecze- pamiętajcie że jest jadowity, nie wiadomo czy jest sam więc bądźmy uważni, nie jestem pewna też jaki to gatunek. Musimy podejść bliżej.
Spojrzeli po sobie i delikatnie kiwnęli głowami.
- Czas na siekanko- mruknął Will i pognali w dół ulicy prosto na drakona.
Potwór powitał ich ogłuszającym rykiem który sprawił że rozprysnęły się szyby w pobliskim aucie. Żółte ślepia były teraz wpatrzone w herosów którzy stali gotowi do walki. Nagle drakon raptownie poruszył się nurkując do przodu zamierzając się na Lizie.
Córka Ateny wypuściła wiązankę przekleństw godną niejednego szewca.
- Elizabeth!- zawołał oburzona Mary rzucając się na prawo aby uniknąć zmiażdżenia przez ogromną nogę.
- To ten najgorszy!- odkrzyknęła Lizie w ostatniej chwili chowając się za rogiem. – Walczył w bitwie o Manhattan- powiedziała, przetoczyła się w lewo i cięła potwora w bok.
Wydał z siebie ryk, po części z bólu i po części ze złości.
- Super!- krzyknął Will- Kto go zabił?!
- Tylko dziecko Aresa mogło go pokonać!
- Miejmy nadzieję że teraz jest inaczej! Nie mamy żadnego dziecka Aresa chyba że Will trzyma jakiegoś w kieszeni, tak jak grecki ogień!
- Oh, dajcie już spokój!- ryknął syn Hermesa chlastając potwora po nogach.
- Kark. Uderzmy go w rdzeń kręgowy!
- Jak pani chce!- odkrzyknął i skoczył na potwora.
-To się źle skończy- wymruczała Mary i razem z Lizie dołączyły do swojego kompana.
Jeśli utrzymanie się na byku przez paręnaście sekund to wyzwanie, to po jednej  przejażdżce na grzbiecie drakona można z powodzeniem startować w zawodach rodeo. Nie wiadomo jak udało im się dotrzeć na jego kark, nie wiadomo czy pomogły umiejętności, bogowie czy szczęście.
W końcu razem zatopili swoje miecze w najmniej osłoniętym miejscu. Potwór ryknął i zmienił się w proch.
Drakon był wysokości autobusu szkolnego, herosi wylądowali więc na ulicy w kupce drakonowego prochu.
- Chyba skręciłam sobie kostkę- jęknęła Mary.

Poobijani ale szczęśliwi wrócili do motelu i tym razem wszyscy troje zasnęli mocno i nie zbudzili się do południa.

wtorek, 6 grudnia 2016

Rozdział 32. Starszy brat- Malcolm.





- Nie wiem czy mam się cieszyć z tego że nikogo nie musieliśmy zninjować- westchnęła Kate z czułością gładząc swoją katanę- to była tajna misja, nikt nie miał o niej wiedzieć ale jednak…
Trójka rodzeństwa dzieci Ateny stała w miejscu w którym spotkali się parę godzin temu aby wyruszyć na misję.
- Nie wierzę że nam się udało- Jim z niedowierzaniem pokiwał głową.
- Momentami było ciężko- stwierdziła Annabeth ukradkiem zerkając na ślady spalenizny na tyłku jej swojego brata.
- I mi to mówisz?- spytał krzywiąc się z bólu odruchowo łapiąc się za poparzony obszar.- Nawet nie wiem jak mam z tym pójść do dzieci Apolla. Na pewno cos wywęszą!
- Może nie będziesz musiał do nich iść- uśmiechnęła się Kate,- mam świetna maść na oparzenia w domu. Była w zestawie z olejkiem Medea.
Jim wyraźnie odetchnął- Przynajmniej mamy trochę hefajstowkich pułapek, nie wiem tylko dlaczego wzięliśmy ich tak mało- powiedział i potrząsnął wielkim worem dziwnych urządzeń które znaleźli w bunkrze.
- Nie rób tak!- zakrzyknęła Annabeth- Nie wiemy co to jest. To może wybuchnąć! A poza tym wzięliśmy tylko po jednej z każdego rodzaju żeby zobaczyć jak działają.
- Masz rację- powiedział Jim podejrzliwie spoglądając na pakunek który trzymał.- Zero miotania pułapkami.
- Chodźmy już lepiej do domku. Musimy zdążyć przed wschodem słońca.
I trójka herosów pomaszerowała w stronę swojego domku. Jednak zamiast wygodnego łóżka zastałą ich nie miła niespodzianka. A był nią wściekły starszy brat Malcolm.
- Gdzie wyście byli?!
Annie jeszcze nigdy nie słyszała osoby która brzmiała by strasznie szepcąc ale jej brat dosłownie ryknął na nich szeptem.
- Byliśmy sprawdzić stan uzbrojenia obozu- odpowiedziała niewinnie Annie tak jakby robienie takich rzeczy było na porządku dziennym. Chociaż dla dzieci Ateny nie było to czymś nowym. Malcolm jednak chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, podobnie jak z tego że wyskoczył z domku aby na nich nakrzyczeć w samych spodenkach ozdobionych serduszkami.
- Czy to było koniecznie- wysyczał wskazując na ich przebrania.
- Mamy wojnę- zaczął Jim.
- To była tajna misja- dodała Kate.
- Misja ninja- powiedziała Annabeth.
- Więc tak, to jest konieczne- odparła Kate wskazując na swoje barwy wojenne na twarzy.
- I to też- dodała Annabeth pokazując na swój strój.
- I to- powiedział Jim podnosząc worek z pułapkami do góry.
- I to- powiedziała unisono całą trójka wskazując na przymocowane na plecach katany.
- Skąd wy to w ogóle macie?
- Powiedzmy tylko że zawsze chciałam pójść na taką misję.- Kate podrapała się z zakłopotaniem po karku.- całkiem przypadkiem miałam przy sobie parę kompletów stroi ninja które całkiem na nas pasowały- urwała widząc minę Malcolma- mam też twój rozmiar?- bardziej zapytała niż stwierdziła Kate która w istocie miała stroje dla całego domku.
- Marsz do łóżek! Ale już!
- Przepraszam bardzo, jak ostatnio sprawdzałam to ja byłam przewodniczącą domku- powiedziała Annabeth mierząc swojego brata wzrokiem bazyliszka- Poszliśmy na misję i najważniejsze jest to że wszyscy wrócili cali i zdrowi, nikt nas nie nakrył i mamy informacje.
Malcolm zrezygnowany westchnął i wpuścił ich do środka.
- Nie będziesz naszym Michael Angelo.-mruknęła Kate przechodząc obok niego.


Ranek  i śniadanie przyszedł zdecydowanie za wcześnie bo już dwie godziny po powrocie agentów specjalnych z ich misji. Oczywistym więc było że pewna trójka herosów nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona na pobudkę to też zjawili się oni jako pierwsi aby jak najszybciej wrócić do swoich  ciepłych łóżek.
- Ktoś tu pachnie jak ktoś kto otarł się o śmierć- powitał ich entuzjastycznie syn Hadesa przechodząc obok ich stołu kierując się w stronę dzieci Apollona z którymi siadywał na posiłkach.
- Raczej cuchnę jak ktoś kto otarł się o pułapkę Hefajstosa.- wymamrotał Jim posyłając zabójcze spojrzenie w kierunku Nico.
- Przynajmniej nie pachniesz spalonym mięsem, co nie Annabeth?
- Co, co?- powiedziała gwałtownie budząc się znad porcji swoich naleśników.
- Nic- roześmiał się Malcolm  który odzyskał już humor po nocnej sprzeczce.
- Ktoś tu w nocy nie spał- zaśpiewał im nad uchem Will Solace idąc  do swojego stołu.
- Kolejny- jęknął Jim.
- Myślicie że będą się zastanawiać nad tym co robiliśmy?- spytała zdenerwowana Mary.
- Nie wiem- szczerze odparł Malcolm- a ty co myślisz?
Zwrócił się do Annie ale ta znowu zasnęła nad swoją porcją naleśników.
- Chodźmy już lepiej. Mamy dzisiaj dużo pracy a wy śpicie na siedząco.- zadecydował Malcolm delikatnie budząc swoją siostrę. Powoli cała czwórka powlekła się do domku myśląc już tylko o ciepłych i wygodnych łóżkach które tak niechętnie rano opuścili.  

sobota, 3 grudnia 2016

Rozdział 31. Jim - władca żólwi.



Rozdział 31.



- Czy to jest konieczne?
Kate i Annie westchnęły. Jim zadał to pytanie po raz dziesiąty tego wieczora. Jego siostry spojrzały na niego zirytowane a ich szare oczy błyszczały gniewnie.
- To tajna misja- zaczęła Kate.
- Misja ninja- dokończyła Annabeth.
- Dlatego tak, to jest konieczne- powiedziała Kate wskazując na barwy wojenne na swojej twarzy.
- I to też – powiedziała Annie pokazując swój czarny strój.
- I to też- powiedziały unisono kciukiem wskazując na katany na plecach.
Tym razem to Jim westchnął- Jak sobie chcecie. Co my w ogóle robimy?
- Sprawdzamy stan oręża obozu- powiedział Annie wsuwką otwierając zamki drzwi szopy z bronią.
- Dlaczego robimy to w nocy?
- Ponieważ przyjacielu, to tajna misja- wysyczała Kate.
-Misja ninja- mruknęła Annabeth która w skupieniu dłubała w zamku.
- A poza tym nikt nie może się o tym dowiedzieć. Herosi się domyślą, zaczną chodzić plotki i wybuchnie panika.- radośnie poinformowała go Kate.
- Dobrze że to tylko szopa
- No nie do końca- powiedziała Annie.- będziemy musieli sprawdzić też domek Aresa. Słyszałam że mają własny zapas broni, no i u Hefajstosa są pułapki.
- Chcesz żebyśmy się włamali to dwóch najlepiej strzeżonych domków?- wydusił z siebie Jim.
- I do bunkru dzieciaków Hefajstosa też- zaproponowała Kate.
- Do bunkru też!- krzyknął Jim.- Dziewczyny, wchodzę w to!
- Super, ale teraz się nie drzyj i pozwól mi pracować- powiedziała Annabeth podnosząc na chwilę wzrok znad zamka.
Jej brat z niecierpliwieniem przeskakiwał z nogi na nogę. W końcu zamek puścił a Annie wykonała krótki taniec zwycięstwa.

Po piętnastu minutach wyszli z szopy a Annabeth zajęła się zamykaniem drzwi.
- Nie jest tak źle.- stwierdziła Kate chowając mały notatnik do kieszonki swojego czarnego stroju ninja.- Jesteśmy przygotowani. Miecze i sztylety naostrzone, groty strzał nie są tępe ani drzewce wygięte. Mamy ogromny zapas tarcz.
- Doskonale- powiedział Jim nie mogąc doczekać się kolejnych atrakcji.- Gdzie teraz?
- Do domku Aresa- powiedziała Annie prostując się znad zamkniętego już zamka.- Mamy jeszcze parę godzin do świtu ale powinniśmy się pośpieszyć. – stwierdziła zerkając na zegarek.
Trójka rodzeństwa skierowała się w stronę domków herosów. Niepewnie podeszli do domku Aresa dla bezpieczeństwa zostając w krzakach aby wymyślić strategie.
- Atak frontalny?
- Dywersja?
- Podkop?
- Albo może po prostu wejdziemy przez okno i rozejrzymy się po domku?- zaproponowała Annabeth.
- Atak frontalny byłby bardziej w naszym stylu- wyszeptała Kate.
- Taki z kawalerią i machinami oblężniczymi- rozmarzył się Jim.
Wszyscy troje parsknęli śmiechem.
- Tak, to bardziej w stylu dzieci Ateny- przyznała Annabeth- ale niestety nie mamy kawalerii.
- To tajna misja- stwierdziła Kate.
- Misja ninja- powiedziała Annie.
- Nikt nie może o niej wiedzieć- zakończył Jim.
- Żółwik-powiedziała Kate- A raczej wojowniczy żółw ninja- dokończyła ze śmiechem  i rodzeństwo przybiło sobie żółwika, czy raczej wojowniczego żółwia ninja.
Podeszli najciszej jak mogli do okna domku Aresa i znieruchomieli.
- No to kto pierwszy?- spytała Kate.- Może ty Leonardo*?- spytała swoją starszą siostrę.
Ta w milczeniu pokiwała głową- Na trzy, okay?
Jim i Kate bezgłośnie odliczyli do trzech i Annie niczym zwinny żółw ninja wskoczyła przez okno do domku. Po chwili usłyszeli jej szept.
- Droga wolna.
- Teraz ty Donatello*- powiedziała Kate do swojego brata.
- Naprawdę muszę być Donim? Nie mogę być Rafaelem* chociażby?
Rozległ się cichy głos Annabeth- Wszyscy dobrze wiemy że to Kate będzie Rafaelem a poza tym pakuj się tutaj i to migiem. Bo jak nie to tam do was zejdę.
Jim westchnął i wszedł przez okno- już jestem Leo.
Kate ostatnia weszła do domu, nie była zadowolona z przydzielonego jej żółwia.- Teraz zostaje nam tylko przeszukać ich domek.
- Yyy Dziewczyny, to chyba nie będzie konieczne.- powiedział Jim wskazując na ogromną stertę mieczy, sztyletów i włóczni leżącą na środku pokoju. – Mogli to przynajmniej czymś przykryć.
- Całkiem tego sporo- powiedziała Kate zapisując ilość znalezionej broni w swoim notatniku.
- Co wy tu robicie?- rozległ się zaspany głos Clarisse. Trójka rodzeństwa popatrzyła na siebie z przestrachem.
- Nas tutaj nie ma Clarisse- powiedział Jim- Jesteś wielkim żółwiem. Bardzo wielkim i śpiącym żółwiem. Robiłaś dzisiaj dużo żółwiowych rzeczy i jesteś bardzo zmęczona.- mówił podchodząc bliżej.- Jest ci ciepło i wygodnie. Ty śpisz żółwiu Clarisse.
Córka Aresa z powrotem opadła na swoje łóżko i zaczęła cicho pochrapywać, chrapała o wiele ciszej od swoich braci których słyszał pewnie cały obóz.

Trójka rodzeństwa dzieci Ateny wyskoczyła przez okna chowając się z powrotem w bezpiecznych krzakach.
- Ty spisz żółwiu Clarisse- powiedziała Annie naśladując głos Jima.
- Żółwiowe rzeczy- dodała Kate.
Wszyscy wybuchli  śmiechem.
- Nie wiedziałam że tak potrafisz- wykrztusiła przez śmiech Annabeth.
- Jim- władca żółwi- powiedziała przez łzy Kate.
- Clarisse jest moją poddaną!- roześmiał się Jim.
-Chodźcie- powiedziała Annabeth wstając z ziemi i wychodząc zza krzaków.- Mamy jeszcze parę miejsc do zninjowania.

*imiona żółwi ninja. (Mam nadzieje że ich znacie. Jeżeli nie poczuję się osobiście urażona)
Donatello- Jim
Leonardo- Annabeth
Rafael- Kate
Michael Angelo- ?????????????