Rozdział siódmy.
Kiedy obudziłam się rano, a może to
było południe? Sama już nie wiem. Kiedy już otworzyłam oczy zobaczyłam jakiś
rozmazany kształt. Ktoś nade mną stał. Jęknęłam. Od dawna nie spałam tak dobrze
i nie chciałam teraz być budzona idiotycznymi pytaniami o mój stan. Przecież
byłam tylko przemęczona! Przypomniałam sobie że nie zasnęłam na łóżku tylko na
rękach i to wcale nie na rękach mojego chłopaka, tylko na rękach jakiegoś
Lucasa który był… był rzymianinem! Syknęłam z furią. Ktoś się nade mną
pochylił.
- Percy? To ty?- pytam nadal
zachrypniętym głosem.
- Pudło- zaśmiał się Lucas.
No tak. Teraz zauważyłam że postać ma
blond włosy. Usłyszałam dźwięk szurania krzesła i zobaczyłam nagły ruch. Ktoś
do mnie podszedł i usłyszałam drżący szept nad twarzą.
- Annabeth?- spytał z ulgą Percy –Jak
się czujesz?
- O bogowie!- zakrzyknęłam- Byłam
tylko zmęczona, nic mi się nie stało.
- Tak, na pewno jest zdrowa- mówi ze
śmiechem Piper. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu udało mi się zasnąć a
oni patrzą na mnie jakbym od pasa w dół była sparaliżowana. Chyba każdego by to
zdenerwowało. Ułożyłam się wygodniej na łóżku i rozejrzałam dookoła. Musiałam
być w jednej z opuszczonych sypialni w Wielkim domu. Teraz przerobione zostały
na sale szpitalne. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo usłyszałam zza drzwi znajome
głosy.
- Jeżeli nas nie wpuścisz to wybiję
ci te białe ząbki!- wrzeszczała Kate. Westchnęłam z rezygnacją. Moje rodzeństwo
już wiedziało, teraz już nikt z nich nie uwierzy mi kiedy będę próbowała
przekonać ich że nie jestem ani trochę zmęczona nocnymi patrolami. Usłyszałam
śmiech Thomasa, chłopaka od Apolla. Poczułam ulgę. Jeśli ktoś mógł by
powstrzymać Kate to tylko i wyłącznie on.
- Ja muszę ją zobaczyć-powiedział
ktoś z rozpaczą w głosie. Z trudem go rozpoznałam. To była Rachel.
- Annabeth już się obudziła- głos
Thomasa był poważny- Możecie do niej wejść.
Ktoś otworzył drzwi i do mojej sali
wbiegła Kate, Jim i Rachel. Wyrocznia miała łzy w oczach. Podbiegła do mnie,
przepchnęła się przez Luka i Percy’ego i zaczęła drżącymi palcami dotykać mojej
głowy jakby szukała rany.
- Dzięki bogom to się jeszcze nie
zdarzyło- powiedziała i przytuliła mnie mocno.
- Co się nie zdarzyło?- spytała
Piper. Ale nie otrzymała odpowiedzi bo Rachel nadal mnie tuliła – Uspokój się i
powiedz co się nie stało.
Nagle chciałam powiedzieć jej że
jestem spokojna i niestety nie mam pojęcia co się jeszcze nie stało gdy zdałam
sobie sprawę że moja przyjaciółka używa czaromowy. Nienawidziłam kiedy tak
robiła. Rachel puściła mnie i otarła łzy.
- Miałam sen- wyjaśniła łamiącym się
głosem- była w nim Annie. Stała cała mokra, niedaleko był las. Była cała
wybrudzona i zapłakana i… i patrzyła na kogoś z przerażeniem. Ten ktoś stał do
mnie tyłem nie mogłam zobaczyć jego twarzy.- wbiła spojrzenie w okno- Ten
chłopak uniósł miecz, zamachnął się – z jej gardła wyrwał się szloch- i ją… on
ją- wyglądała jakby nie mogła wypowiedzieć ostatnich słów ale wszyscy
wiedzieliśmy co było w jej śnie.
- Zabił mnie- powiedziałam bezbarwnym
głosem. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza, którą przerwała oczywiście Kate.
- Co z jego rękami?- zapytała.
- Na pewno je miał!- warknął Jim.
- Nie chodzi o to-powiedziałam
zmęczonym głosem- Kate chodzi o tatuaż, czy napastnik miał tatuaż?
Rachel spojrzała na mnie
- Tak.
Percy zerwał się z krzesła i dopadł Lucasa.
- Wiedziałem- warknął patrząc na
niego z furią- Nie zbliżaj się do niej! Słyszysz?!- krzyczał wbijając czubek
miecz w miejsce serca Lucasa. On tylko uśmiechnął się z ironią i odpowiedział
- Nie tylko ja mam taki tatuaż. Mają
go wszyscy rzymianie..
Chciał tymi słowami zranić Percy’ego.
Dał mu do zrozumienia że choć on sam jest tutaj obcy to on też. Percy był
grekiem ale czy jest nim teraz? Nawet gdyby udało mu się jakoś pozbyć się
tatuażu to niesmak by pozostał. Chłopcy stali i mierzyli się spojrzeniami,
Rachel nadal wpatrywała się w ścianę, przełykała nerwowo ślinę. Wiedziałam że
nie lubiła przynosić złych wiadomości. Właśnie powiedziała mi że
najprawdopodobniej umrę i to całkiem niedługo ale ja się tym nie przejęłam.
Jeżeli mój glonomóżdżek mnie czegoś nauczył to tego żeby nie wierzyć do końca
przepowiednią, nawet takim jasnym. Tylko Kate wydawała się zadowolona.
- Wszyscy wiemy co to oznacza-
powiedziała z bladym uśmiechem- Annie teraz śpi potem przenosimy ją do domku i
pilnujemy jej- powiedziała robiąc minę ‘babci Katherin’- Oczywiście nie może
jechać do Rzymu ani w tym roku ani w następnym. Nie opuści obozu bez obstawy-
mówiła patrząc na mnie ostrym wzrokiem- przynajmniej dopóki Rachel nie
zadecyduje że nasza Ann nie jest podobna do tej w śnie. A ty rzymianinie nie
wasz się do niej zbliżać.
Percy uśmiechnął się triumfująco
- Sorry stary. Z Kate nie możesz się
kłócić
Jim i Kate wymienili znaczące
spojrzenia.
- Ty Percy też się do niej nie
zbliżysz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz