Hej!

Endżoj !!!

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 7. Na pewno miał ręce!



Rozdział siódmy.


Kiedy obudziłam się rano, a może to było południe? Sama już nie wiem. Kiedy już otworzyłam oczy zobaczyłam jakiś rozmazany kształt. Ktoś nade mną stał. Jęknęłam. Od dawna nie spałam tak dobrze i nie chciałam teraz być budzona idiotycznymi pytaniami o mój stan. Przecież byłam tylko przemęczona! Przypomniałam sobie że nie zasnęłam na łóżku tylko na rękach i to wcale nie na rękach mojego chłopaka, tylko na rękach jakiegoś Lucasa który był… był rzymianinem! Syknęłam z furią. Ktoś się nade mną pochylił.
- Percy? To ty?- pytam nadal zachrypniętym głosem.
- Pudło- zaśmiał się Lucas.
No tak. Teraz zauważyłam że postać ma blond włosy. Usłyszałam dźwięk szurania krzesła i zobaczyłam nagły ruch. Ktoś do mnie podszedł i usłyszałam drżący szept nad twarzą.
- Annabeth?- spytał z ulgą Percy –Jak się czujesz?
- O bogowie!- zakrzyknęłam- Byłam tylko zmęczona, nic mi się nie stało.
- Tak, na pewno jest zdrowa- mówi ze śmiechem Piper. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu udało mi się zasnąć a oni patrzą na mnie jakbym od pasa w dół była sparaliżowana. Chyba każdego by to zdenerwowało. Ułożyłam się wygodniej na łóżku i rozejrzałam dookoła. Musiałam być w jednej z opuszczonych sypialni w Wielkim domu. Teraz przerobione zostały na sale szpitalne. Nie zdążyłam nic powiedzieć bo usłyszałam zza drzwi znajome głosy.
- Jeżeli nas nie wpuścisz to wybiję ci te białe ząbki!- wrzeszczała Kate. Westchnęłam z rezygnacją. Moje rodzeństwo już wiedziało, teraz już nikt z nich nie uwierzy mi kiedy będę próbowała przekonać ich że nie jestem ani trochę zmęczona nocnymi patrolami. Usłyszałam śmiech Thomasa, chłopaka od Apolla. Poczułam ulgę. Jeśli ktoś mógł by powstrzymać Kate to tylko i wyłącznie on.
- Ja muszę ją zobaczyć-powiedział ktoś z rozpaczą w głosie. Z trudem go rozpoznałam. To była Rachel.
- Annabeth już się obudziła- głos Thomasa był poważny- Możecie do niej wejść.
Ktoś otworzył drzwi i do mojej sali wbiegła Kate, Jim i Rachel. Wyrocznia miała łzy w oczach. Podbiegła do mnie, przepchnęła się przez Luka i Percy’ego i zaczęła drżącymi palcami dotykać mojej głowy jakby szukała rany.
- Dzięki bogom to się jeszcze nie zdarzyło- powiedziała i przytuliła mnie mocno.
- Co się nie zdarzyło?- spytała Piper. Ale nie otrzymała odpowiedzi bo Rachel nadal mnie tuliła – Uspokój się i powiedz co się nie stało.
Nagle chciałam powiedzieć jej że jestem spokojna i niestety nie mam pojęcia co się jeszcze nie stało gdy zdałam sobie sprawę że moja przyjaciółka używa czaromowy. Nienawidziłam kiedy tak robiła. Rachel puściła mnie i otarła łzy.
- Miałam sen- wyjaśniła łamiącym się głosem- była w nim Annie. Stała cała mokra, niedaleko był las. Była cała wybrudzona i zapłakana i… i patrzyła na kogoś z przerażeniem. Ten ktoś stał do mnie tyłem nie mogłam zobaczyć jego twarzy.- wbiła spojrzenie w okno- Ten chłopak uniósł miecz, zamachnął się – z jej gardła wyrwał się szloch- i ją… on ją- wyglądała jakby nie mogła wypowiedzieć ostatnich słów ale wszyscy wiedzieliśmy co było w jej śnie.
- Zabił mnie- powiedziałam bezbarwnym głosem. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza, którą przerwała oczywiście Kate.
- Co z jego rękami?- zapytała.
- Na pewno je miał!- warknął Jim.
- Nie chodzi o to-powiedziałam zmęczonym głosem- Kate chodzi o tatuaż, czy napastnik miał tatuaż?
Rachel spojrzała na mnie
- Tak.
Percy zerwał się z krzesła i dopadł Lucasa.
- Wiedziałem- warknął patrząc na niego z furią- Nie zbliżaj się do niej! Słyszysz?!- krzyczał wbijając czubek miecz w miejsce serca Lucasa. On tylko uśmiechnął się z ironią i odpowiedział
- Nie tylko ja mam taki tatuaż. Mają go wszyscy rzymianie..
Chciał tymi słowami zranić Percy’ego. Dał mu do zrozumienia że choć on sam jest tutaj obcy to on też. Percy był grekiem ale czy jest nim teraz? Nawet gdyby udało mu się jakoś pozbyć się tatuażu to niesmak by pozostał. Chłopcy stali i mierzyli się spojrzeniami, Rachel nadal wpatrywała się w ścianę, przełykała nerwowo ślinę. Wiedziałam że nie lubiła przynosić złych wiadomości. Właśnie powiedziała mi że najprawdopodobniej umrę i to całkiem niedługo ale ja się tym nie przejęłam. Jeżeli mój glonomóżdżek mnie czegoś nauczył to tego żeby nie wierzyć do końca przepowiednią, nawet takim jasnym. Tylko Kate wydawała się zadowolona.
- Wszyscy wiemy co to oznacza- powiedziała z bladym uśmiechem- Annie teraz śpi potem przenosimy ją do domku i pilnujemy jej- powiedziała robiąc minę ‘babci Katherin’- Oczywiście nie może jechać do Rzymu ani w tym roku ani w następnym. Nie opuści obozu bez obstawy- mówiła patrząc na mnie ostrym wzrokiem- przynajmniej dopóki Rachel nie zadecyduje że nasza Ann nie jest podobna do tej w śnie. A ty rzymianinie nie wasz się do niej zbliżać.
Percy uśmiechnął się triumfująco
- Sorry stary. Z Kate nie możesz się kłócić
Jim i Kate wymienili znaczące spojrzenia.
- Ty Percy też się do niej nie zbliżysz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz