Hej!

Endżoj !!!

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 16. Boski tyłek Jacksona.



Rozdział 16.



Percy nienawidził bitew o sztandar. Oczywistym było więc że w chwili w której dowiedział się o takowej w następny wtorek dołączył się do zbiorowego ryku aprobaty. Po stoczeniu tylu walk w prawdziwym życiu ze zdumieniem stwierdził że odnajduje przyjemność w bezmyślnym i całkowicie nie potrzebnym nawalaniu się mieczami.
Tym razem do walki stanęły domki Afrodyty i Hefajstosa. Inni obozowicze przyjęli taki układ przywódców z ogromnym zdziwieniem. Domek bogini miłości znany był z tego że rzadko i nie chętnie brał udział w tak ‘’barbarzyńskich’’ zabawach. Tym razem jednak dzieci Hefajstosa naraził im się kilkoma wrednymi choć prawdziwymi docinkami. Nikt z obozowiczów nie wiedział o co poszło (oczywiście za wyjątkiem samych zainteresowanych) lecz wystarczyło zobaczyć jak głodne krwi i bólu przeciwników były dzieci Afrodyty aby nie zadawać zbędnych pytań i  szykować się do walki.

Do Hefajstosa dołączyły między innymi domki Apolla, Demeter i Aresa lecz wszyscy zgodnie twierdzili że to domek Ateny był ich najpotężniejszym sprzymierzeńcem.
Choć Percy nienawidził stawać w bitwach przeciwko swojej dziewczynie tym razem musiał. Domek Posejdona, którego był przywódcą zawarł sojusz z domkiem Piper McLean. Nikt (nawet sam Percy) nie wiedział dlaczego.
Clarisse z wielkim uśmiechem przyjęła taki rozstaw sił, a dzieci Ateny uśmiechały się do niego z pobłażaniem tak jak patrzy się na małego głupiutkiego szczeniaczka który przewrócił się goniąc swój własny ogon.
Współczujące spojrzenia wszystkich sprawiły że stracił trochę pewności siebie i nawet rozważał możliwość udania choroby.
Siedział właśnie na plaży układając przemówienie które wygłosi Piper w dzień bitwy.
- Sorry Piper, wiesz jak bardzo mi zależy na daniu łupnia Annabeth ale ostatnio nie czuję się dobrze. Może lepiej by było gdybym dopingował was  z plaży… Nie to brzmi nędznie i głupio. ‘’Będę dopingował was z plaży’’ to brzmi jakbym ubrany w strój czirliderki wymachiwał pomponami i krzyczał ‘’dalej Piper! Barbie górą!’’
- To brzmi słabo Jackson.
Percy odwrócił się w stronę swojego przyjaciela.
- Ach supermenie o złocistych włosach cóż począć?! Jutro przyjdzie mi walczyć z okropnym przeciwnikiem.
Jason Grace spojrzał na niego zaskoczony.
- Giganci? Tytani? Zbuntowany bóg?
- Nie Jasonie Grace. Będę walczył z – zrobił dramatyczną pauzę-  z Annabeth Chase.

Syn Jupitera zagwizdał. – Masz Przekichane. Ja bałbym bić się z nią nawet na poduszki a ty będziesz walczył na prawdziwe miecze. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Percy zmierzył go wzrokiem- Co masz na myśli?
-Wiesz, fajnie będzie patrzeć jak dostajesz po tym twoim boskim zadku- Jason wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Percy uderzył go w ramię- To nie jest śmieszne! Chwila… czy ty właśnie powiedziałeś że mam boski tyłek? To coś poważnego? Mam powiedzieć o tym Piper?
- O czym masz mi powiedzieć Percy?
Twarz Jasona przybrała barwę dojrzałego pomidora. Jego mina mówiła tylko jedno: ‘’Proszę!!!
- Och to nic Pipes. Jason tylko mówił mi że jest wielkim fanem One Direction i chciałby być na ich koncercie.
W tym momencie oboje: syn Jupitera i córka Afrodyty wytrzeszczyli oczy.
- Ach, naprawdę? To… och, to super Jas. Ja nie wiedziałam…
Twarz Jasona przybrał barwę jeszcze bardziej dojrzałego pomidora.
- Wybacz?- rzucił nieśmiałe spojrzenie w stronę swojej dziewczyny-Przepraszam że ci nie powiedziałem.
-To nic Jas! Wiem jak możesz mi się odwdzięczyć, wystarczy że weźmiesz udział w jutrzejszej bitwie o sztandar.
Jackson i Grace wymienili spojrzenia.
- No to kicha!- zaśmiał się syn Posejdona



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz