Rozdział 16.
Percy nienawidził bitew o sztandar. Oczywistym
było więc że w chwili w której dowiedział się o takowej w następny wtorek
dołączył się do zbiorowego ryku aprobaty. Po stoczeniu tylu walk w prawdziwym
życiu ze zdumieniem stwierdził że odnajduje przyjemność w bezmyślnym i
całkowicie nie potrzebnym nawalaniu się mieczami.
Tym razem do walki stanęły domki
Afrodyty i Hefajstosa. Inni obozowicze przyjęli taki układ przywódców z
ogromnym zdziwieniem. Domek bogini miłości znany był z tego że rzadko i nie
chętnie brał udział w tak ‘’barbarzyńskich’’ zabawach. Tym razem jednak dzieci
Hefajstosa naraził im się kilkoma wrednymi choć prawdziwymi docinkami. Nikt z
obozowiczów nie wiedział o co poszło (oczywiście za wyjątkiem samych
zainteresowanych) lecz wystarczyło zobaczyć jak głodne krwi i bólu przeciwników
były dzieci Afrodyty aby nie zadawać zbędnych pytań i szykować się do walki.
Do Hefajstosa dołączyły między innymi
domki Apolla, Demeter i Aresa lecz wszyscy zgodnie twierdzili że to domek Ateny
był ich najpotężniejszym sprzymierzeńcem.
Choć Percy nienawidził stawać w
bitwach przeciwko swojej dziewczynie tym razem musiał. Domek Posejdona, którego
był przywódcą zawarł sojusz z domkiem Piper McLean. Nikt (nawet sam Percy) nie
wiedział dlaczego.
Clarisse z wielkim uśmiechem przyjęła
taki rozstaw sił, a dzieci Ateny uśmiechały się do niego z pobłażaniem tak jak
patrzy się na małego głupiutkiego szczeniaczka który przewrócił się goniąc swój
własny ogon.
Współczujące spojrzenia wszystkich sprawiły
że stracił trochę pewności siebie i nawet rozważał możliwość udania choroby.
Siedział właśnie na plaży układając
przemówienie które wygłosi Piper w dzień bitwy.
- Sorry Piper, wiesz jak bardzo mi
zależy na daniu łupnia Annabeth ale ostatnio nie czuję się dobrze. Może lepiej
by było gdybym dopingował was z plaży…
Nie to brzmi nędznie i głupio. ‘’Będę dopingował was z plaży’’ to brzmi jakbym
ubrany w strój czirliderki wymachiwał pomponami i krzyczał ‘’dalej Piper!
Barbie górą!’’
- To brzmi słabo Jackson.
Percy odwrócił się w stronę swojego
przyjaciela.
- Ach supermenie o złocistych włosach
cóż począć?! Jutro przyjdzie mi walczyć z okropnym przeciwnikiem.
Jason Grace spojrzał na niego
zaskoczony.
- Giganci? Tytani? Zbuntowany bóg?
- Nie Jasonie Grace. Będę walczył z –
zrobił dramatyczną pauzę- z Annabeth
Chase.
Syn Jupitera zagwizdał. – Masz
Przekichane. Ja bałbym bić się z nią nawet na poduszki a ty będziesz walczył na
prawdziwe miecze. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Percy zmierzył go wzrokiem- Co masz
na myśli?
-Wiesz, fajnie będzie patrzeć jak
dostajesz po tym twoim boskim zadku- Jason wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Percy uderzył go w ramię- To nie jest
śmieszne! Chwila… czy ty właśnie powiedziałeś że mam boski tyłek? To coś
poważnego? Mam powiedzieć o tym Piper?
- O czym masz mi powiedzieć Percy?
Twarz Jasona przybrała barwę
dojrzałego pomidora. Jego mina mówiła tylko jedno: ‘’Proszę!!!
- Och to nic Pipes. Jason tylko mówił
mi że jest wielkim fanem One Direction i chciałby być na ich koncercie.
W tym momencie oboje: syn Jupitera i
córka Afrodyty wytrzeszczyli oczy.
- Ach, naprawdę? To… och, to super
Jas. Ja nie wiedziałam…
Twarz Jasona przybrał barwę jeszcze
bardziej dojrzałego pomidora.
- Wybacz?- rzucił nieśmiałe
spojrzenie w stronę swojej dziewczyny-Przepraszam że ci nie powiedziałem.
-To nic Jas! Wiem jak możesz mi się
odwdzięczyć, wystarczy że weźmiesz udział w jutrzejszej bitwie o sztandar.
Jackson i Grace wymienili spojrzenia.
- No to kicha!- zaśmiał się syn
Posejdona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz