Hej!

Endżoj !!!

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 17. Nic nie wiesz.

Nowy rozdział...
o bogowie jak ja uwielbiam wielokropki :-)


Rozdział 17.



Jeżeli Percy myślał że perspektywa przyłączenia się Jasona zbije z tropu przeciwników grubo się mylił. Teraz zamiast współczuć tylko synowi Posejdona obozowicze składali kondolencje także Jasonowi.
- Stary już nie żyjesz…
- Spróbuj schować swój tatuaż Grace, Kate jeszcze nie próbowała krwi rzymianina.
Od początku dnia więc Percy i Jason cierpliwie znosili wszystkie przeciwności losu, a przynajmniej starali się. Wszystkie współczujące spojrzenia były jednak niczym w porównaniu z nieprzyjemnym uczuciem w żołądku towarzyszącym chłopakom przez cały dzień.
- Człowieku, jest już trzynasta a ja nie przełknąłem jeszcze niczego. Nawet te wczorajsze hot-dogi chcą wyjść na zewnątrz. Nigdy nie miałem takiego stracha, przed żadną bitwą!
- Chłopie ty się martwisz. Co mam powiedzieć ja! Całe życie walczyłem razem z Annabeth, tylko parę razy byliśmy osobno.
- I jak ci wtedy poszło?
Percy zrobił minę męczennika – Nie pytaj. Raz wplątaliśmy się w niezłe bagno z myrmekami, a kiedy poradziliśmy sobie z mróweczkami resztę bitwy przesiedziałem w więzieniu jako jeniec wojenny.
Jason zrobił się blady.
- Tak Grace jesteśmy w czarnej dup…
- Grace!!
Zwalisty syn Aresa biegł do nich truchtem. Choć bitwa była za dwie godziny on już ubrany był w pełną zbroję.
- Jasonie Grace, mam dla ciebie wiadomość.- nachylił się do niego konspiracyjnie. Jason odruchowo zrobił to samo- ZGINIESZ!!!!
Odbiegł ze śmiechem do grupy innych dzieciaków Aresa.
- To nie w porządku! Zawsze się na to nabieram- powiedział syn Jupitera krzywiąc się i rozcierając uszy.
- Na serio?- ze śmiechem zapytał Percy.
- Tak… NIE!!! OCZYWIŚCIE ŻE NIE…- westchnął- po prostu o tym zapomni, Ok.?
- JASNE JASONIE GRACE!!!


                                                                
Za piętnaście minut miała zacząć się bitwa. Percy i Jason lekko poddenerwowani drżącymi rękami zakładali zbroję.
- Stary mam jeszcze większego stracha niż przedtem.- Jason zawiązywał rzemień swojej zbroi.
- Tak nie może być!! Ty możesz latać i masz te swoje super pioruny a ja kontroluję wodę! Nie możemy po prostu siedzieć i trząść się ze strachu przed domkiem Ateny.
- Mów co chcesz Jackson ale ta Kate wygląda naprawdę strasznie.
Percy prychnął- Nie widziałeś jeszcze jak była zdenerwowana kiedy wywaliła mnie z szpitala od Annabeth kiedy zobaczyła że mam tatuaż. Kate nienawidzi rzymian.- spojrzał na niego. Twarz przyjaciela pozieleniała- Ups… Sorry stary! Na pewno ją zmiażdżysz, ale tak dla pewności ukryj tatuaż Ok?  
- Umiesz pocieszać Jackson.
- Percy?- powoli podeszła do nich Elizabeth młodsza siostra Ann.- Chciałam tylko powiedzieć żebyś się nie martwił i wyluzował. Annabeth nie mogłaby cię skrzywdzić… a przynajmniej nie naumyślnie.- uśmiechnęła się i odbiegła s stronę swojej drużyny.
Jej wizyta uspokoiła Jasona, Percy jednak nagle pobladł i zaczął chodzić w kółko.
- źle, bardzo źle- mamrotał pod nosem.
- Hej Pers, Percy! Stary nie martw się. Przyszła żeby ci przekazać że masz się nie martwic. Mnie uspokoiła.
- Nic nie wiesz Jasonie Grace- Percy westchnął- Jeżeli mówią żebym się nie martwił bo Annabeth mnie nie skrzywdzi to znaczy że…
- Co? Co to znaczy?
Percy spojrzał uważnie na swojego przyjaciela.
- To znaczy zupełnie co innego…        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz