o bogowie jak ja uwielbiam wielokropki :-)
Rozdział 17.
Jeżeli Percy myślał że perspektywa
przyłączenia się Jasona zbije z tropu przeciwników grubo się mylił. Teraz
zamiast współczuć tylko synowi Posejdona obozowicze składali kondolencje także
Jasonowi.
- Stary już nie żyjesz…
- Spróbuj schować swój tatuaż Grace,
Kate jeszcze nie próbowała krwi rzymianina.
Od początku dnia więc Percy i Jason
cierpliwie znosili wszystkie przeciwności losu, a przynajmniej starali się.
Wszystkie współczujące spojrzenia były jednak niczym w porównaniu z
nieprzyjemnym uczuciem w żołądku towarzyszącym chłopakom przez cały dzień.
- Człowieku, jest już trzynasta a ja
nie przełknąłem jeszcze niczego. Nawet te wczorajsze hot-dogi chcą wyjść na
zewnątrz. Nigdy nie miałem takiego stracha, przed żadną bitwą!
- Chłopie ty się martwisz. Co mam
powiedzieć ja! Całe życie walczyłem razem z Annabeth, tylko parę razy byliśmy
osobno.
- I jak ci wtedy poszło?
Percy zrobił minę męczennika – Nie
pytaj. Raz wplątaliśmy się w niezłe bagno z myrmekami, a kiedy poradziliśmy
sobie z mróweczkami resztę bitwy przesiedziałem w więzieniu jako jeniec
wojenny.
Jason zrobił się blady.
- Tak Grace jesteśmy w czarnej dup…
- Grace!!
Zwalisty syn Aresa biegł do nich
truchtem. Choć bitwa była za dwie godziny on już ubrany był w pełną zbroję.
- Jasonie Grace, mam dla ciebie
wiadomość.- nachylił się do niego konspiracyjnie. Jason odruchowo zrobił to
samo- ZGINIESZ!!!!
Odbiegł ze śmiechem do grupy innych
dzieciaków Aresa.
- To nie w porządku! Zawsze się na to
nabieram- powiedział syn Jupitera krzywiąc się i rozcierając uszy.
- Na serio?- ze śmiechem zapytał
Percy.
- Tak… NIE!!! OCZYWIŚCIE ŻE NIE…-
westchnął- po prostu o tym zapomni, Ok.?
- JASNE JASONIE GRACE!!!
…
Za piętnaście minut miała zacząć się
bitwa. Percy i Jason lekko poddenerwowani drżącymi rękami zakładali zbroję.
- Stary mam jeszcze większego stracha
niż przedtem.- Jason zawiązywał rzemień swojej zbroi.
- Tak nie może być!! Ty możesz latać
i masz te swoje super pioruny a ja kontroluję wodę! Nie możemy po prostu
siedzieć i trząść się ze strachu przed domkiem Ateny.
- Mów co chcesz Jackson ale ta Kate
wygląda naprawdę strasznie.
Percy prychnął- Nie widziałeś jeszcze
jak była zdenerwowana kiedy wywaliła mnie z szpitala od Annabeth kiedy
zobaczyła że mam tatuaż. Kate nienawidzi rzymian.- spojrzał na niego. Twarz
przyjaciela pozieleniała- Ups… Sorry stary! Na pewno ją zmiażdżysz, ale tak dla
pewności ukryj tatuaż Ok?
- Umiesz pocieszać Jackson.
- Percy?- powoli podeszła do nich
Elizabeth młodsza siostra Ann.- Chciałam tylko powiedzieć żebyś się nie martwił
i wyluzował. Annabeth nie mogłaby cię skrzywdzić… a przynajmniej nie naumyślnie.-
uśmiechnęła się i odbiegła s stronę swojej drużyny.
Jej wizyta uspokoiła Jasona, Percy
jednak nagle pobladł i zaczął chodzić w kółko.
- źle, bardzo źle- mamrotał pod
nosem.
- Hej Pers, Percy! Stary nie martw
się. Przyszła żeby ci przekazać że masz się nie martwic. Mnie uspokoiła.
- Nic nie wiesz Jasonie Grace- Percy
westchnął- Jeżeli mówią żebym się nie martwił bo Annabeth mnie nie skrzywdzi to
znaczy że…
- Co? Co to znaczy?
Percy spojrzał uważnie na swojego
przyjaciela.
- To znaczy zupełnie co innego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz