Była naprawdę
zachwycona tym że nareszcie opuszczają miasto, Lizie również cieszyła
się że odejdą jeszcze dalej od obozu. Nie była ślepa i doskonale
widziała pegazy latające nad Nowym Jorkiem.
Postanowili że
kolejnym przystankiem na drodze do miejsca w które zmierzali cyklopi
będzie Lancaster. Niestety nie posiadali auta i musieli wybrać dłuższą
drogę pociągiem.
Jak na razie jednak
szukali miejsca na ostatni nocleg, podekscytowani znalezieniem mapy.
Czuli teraz że mają plan, wiedzą gdzie idą i że ich misja ma większy
sens. Nie chcieli powiedzieć tego na głos, ale przez długi czas kiedy
błąkali się po Nowym Jorku zaczęli wątpić w swoją decyzję opuszczenia
obozu. Oczywiście, wszyscy troje mieli podobne sny i tylko oni zdawali
się oczekiwać jakiegokolwiek zagrożenia ale nie byli pewni czy powinni
uciec całkowicie nieprzygotowani na to co ich czeka. Przez długi czas
jedyną ich podpowiedzią były sny, ale teraz nawet one zdawały się
zdarzać się rzadziej.
Następnego poranka,
trójka przyjaciół zebrała się rano na Pennsylvania Station. Do odjazdu
pociągu zostało im tylko piętnaście minut, a musieli jeszcze kupić
bilety. Rozdzielili się więc, Lizie pobiegła kupić bilety a Mary i Will
pognali na stację zdecydowani zatrzymać uciekający pociąg wszelkimi
sposobami. Nie musieli jednak wciskać hamulca bezpieczeństwa i nie
musieli kłaść się na torach bo córka Ateny w ostatniej chwili zdążyła.
Zdyszana wbiegła po schodach triumfalnie ściskając w dłoni świeżo
kupione bilety. Zadowoleni usiedli wreszcie na swoich miejscach i
zrelaksowali się mając przed sobą perspektywę blisko trzech godzin
podróży.
Kiedy dotarli już do
Lancaster mieli około dwóch godzin do odjazdu autobusu. Już wcześniej
zdecydowali że swoją podróż do Atlanty- kolejnego miejsca do którego
mają zawitać potwory odbędą w zaplanowanych wcześniej krótkich odcinkach
drogi. Z opowieści krążących po obozie wiedzieli że tak zwani dyżurni
od misji często wpakowywali się w kłopoty przez brak transportu.
Kiedy odkryli że w
kryjówce potworów poukrywane były śmiertelnicze pieniądze wpadli na
pomysł podróży pociągami i autobusami. Teraz stali przed stacją kolejową
w kompletnie nieznanym mieście.
- To co robimy?- zapytał podekscytowana Mary.
- Może powinniśmy coś zjeść?- zaproponowała Lizie.
- Jak dla mnie okay-
powiedział Will wyciągając z kieszeni spodni telefon dotykowy. Wstukał w
niego parę rzeczy i odezwał się znowu.- Może jakaś kuchnia irlandzka?
Mary i Elizabeth wpatrywały się w jego telefon w milczeniu które przerwała w końcu córka Ateny.
- Skąd na bogów olimpijskich masz telefon! Chcesz nas zabić!?
- Spokojnie, spokojnie. – powiedział posyłając jej uśmieszek.- rąbnąłem go tej rozdartej babie z pociągu. Zaraz go wyrzucę.
Mary zrobiła się cała czerwona.
- Rąbnąłeś?! Rąbnąłeś?! Nie miałeś prawa! Ty... ty.- próbował znaleźć odpowiednie słowo które mogłoby by opisać jej przyjaciela.
Ten tylko uśmiechnął się szerzej i zatkał jej buzie.
- Ta knajpa wygląda dobrze.- powiedział podając telefon Lizie.- co o tym myślisz.
- Myślę że jesteś szalony.- odpowiedziała oburzona Liz. Will tylko do niej mrugnął.- ale jak się zgodzę to puścisz Mary, tak?
W odpowiedzi syn Hermesa pokiwał ochoczo głową. Elizabeth tylko westchnęła.
- Jak dla mnie może być.
- Cholerni synowie Hermesa, chodzą sobie po świecie i myślą że mogą zarąbywać wszystkim co tylko zechcą. Otóż nie!
Tym razem to Liz zatkała jej usta.
- Zaraz się go
pozbędziemy, OK?- przemówiła spokojnym głosem Lizie a Mary wzruszyła
tylko ramionami. Will nie był pewny czy mówią o nim czy o telefonie.
- Chodźmy już do tej knajpy.- westchnęła nadal czerwona Mary.
- Doskonale.- odetchnęła z ulgą Liz i zaczęła iść w stronę restauracji którą znalazł Will.
Nie wiedziała że za jej plecami córka Nemezis posyła synowi Hermesa jadowite spojrzenie.
- Śmierć nadejdzie jutro- powiedziała przesuwając palcem po karku.
- Szpieg który mnie kochał- roześmiał się tylko Will idąc za córką Ateny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz