Hej!

Endżoj !!!

piątek, 17 marca 2017

Rozdział 37. Nowy okrzyk wojenny.



Rozdział 37.



Opis typowej nowoczesnej jaskini potworów doskonale oddawała pomieszczenie w którym się znaleźli. Teraz jednak trójka herosów nie zajmowała się głębszym analizowaniem wystroju wnętrza. Byli raczej zbytnio zajęci walką o przeżycie. Okazało się że zabawa w chowanego nie była jednak najlepszym pomysłem, jak na razie była ich jedyną strategią. Od paru już minut powtarzał się ten sam schemat, znalezienie kryjówki, odgłos ciężkich kroków, zwycięski ryk cyklopa i poszukiwanie innej kryjówki. Było to trochę niedorzeczne, herosi którzy jeszcze niedawno sami pokonali najpaskudniejszego drakona teraz bali się konfrontacji ze zwykłym cyklopem!
Półbogowie znaleźli jak do tej pory najlepszą kryjówkę, Will nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę nerwowo przerzucając miecz z jednej ręki do drugiej. Nie podobało mu się to że zamiast stanąć do walki biegali po magazynie.
- No i co robimy?- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Ta restauracyjka w której zjedliśmy lunch była całkiem miła- odszeptała Mary.
- Bądź poważna- warknął Will.
- Przepraszam- pisnęła-denerwuję się, a przecież wiesz Will że jak się denerwuję to gadam.
- Elizabeth, żadnej błyskotliwej taktyki?- zapytał z nadzieją chłopak.
Lizie pokręciła tylko głową i ciasno zacisnęła usta. Później jednak uśmiechnęła się szeroko.
- Nie mam żadnego planu.- odparła wesoło i z krzykiem rzuciła się na środek magazynu. Will pobiegł zaraz po niej, a za nim wybiegła Mary.
-YOLOoooo!- zawołała rudowłosa dziewczyna.
-Mary!- ryknął syn Hermesa unosząc miecz- masz szlaban na przeglądanie tych głupich stron internetowych!
- Zawrzyjcie otwory gębowe!!! Nie kłóćcie się!
- ROAR!
Ten ostatni okrzyk był ostatnim słowem umierającego już cyklopa.
- Przeklinam was! Przeklinam was wszystkich. Będziecie uciekać, a oni będą was gonić!- bredził cyklop powoli zaczynając zamieniać się w pył.
- Och, zamknij się już. – powiedziała Mary odcinając mu łeb.
Tam gdzie jeszcze przed chwilą leżało truchło została tylko jego torba podróżna.
- To było o wiele prostsze niż myśleliśmy.- skwitował szybką śmierć cyklopa Will- A to jego przekleństwo? Kogo on chciał nim oszukać.- zaśmiał się.
- Nie lekceważmy tego.- powiedziała Elizabeth- nie wiadomo pod kim służył, kto był jego rodzicami. Miał świetny słuch, może znał nasze imiona.- zmierzyła wzrokiem swojego przyjaciela.
- Hej, musicie to zobaczyć.- Mary przeszukiwała pakunek potwora.- Te głupki wydrukowały swoje broszury-roześmiała się machając im przed oczami kolorową ulotką.- Mają nawet mapę.
Jej towarzysze z zaciekawieniem podeszli do niej. Faktycznie, Irlandka podała im folder który mogli uznać za ulotkę biura podróżniczego.
- Dziesiąty, cyklopi pułk lądowy imienia Polifema.- przeczytała na głos Lizie.- chyba sobie ze mnie żartujesz!
- Zaznaczyli swoje miejsce zbiórki- powiedział Will wskazując na dołączoną mapkę.- i to miejsce w którym się znajdujemy też jest zaznaczone.
- I miejsce w które zmierzają też.- mruknęła Elizabeth wskazując palcem na ogromny czerwony punkt zaznaczony na mapie, opisany pięknym rysunkiem czaszki.
- Mając tę mapę nie musimy już zostawać w tym okropnym mieście.- ucieszyła się Mary.
- Nie lubisz Nowego Jorku?- spytał zaskoczony Will.
- Dużo o nim słyszałam, ale nikt nie ostrzegł mnie że właściciele hosteli są byłymi ochroniarzami mafiosów, a we wszystkich kafejkach czają się buce. Spodziewałam się bardziej nożnych łowców, faerii, wampirów i wilkołaków.
- William ma racje- stwierdziła tylko Lizie szczerząc się.- masz szlaban na korzystanie z Tumblra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz