Hej!

Endżoj !!!

czwartek, 31 marca 2016

Rozdział 3. Boski węch Luka



Rozdział trzeci.


Boski węch Luke’a

Perspektywa Luke’a
Nie wiedziałem dlaczego ale wyczułem coś w tym zaułku. Gdy powiedziałem o tym Thalii ta na początku zaczęła na mnie krzyczeć.
- Co można wyczuć w takim miejscu?!- zapytała i zrobiła groźną minę żeby ukryć strach w oczach- Oboje wiemy że znajdziemy tylko więcej potworów!
- To nie cyklopi! Ten zaułek jest czysty!
- To co mogłeś tam wyczuć?- zapytała już o wiele łagodniej.
- Nie wiem- odpowiedziałem niepewnie. Byłem pewny że Thalia mi  nie wieży ale gdy ostatnim razem mnie zignorowała skończyło się to bardzo źle. Powoli weszliśmy do hali.
- Mówię ci Thalia tutaj coś jest. Wyczuwam to- nie chciałem żeby Thalia zmieniła zdanie i wyszła z uliczki. Czułem że to co tu zobaczymy będzie ważne.
- Wyczuwasz to?! Wyczuwasz? Błagam cię Luke!- Thalia popatrzyła na mnie błagalnie. Wiedziałem że wszystko czego chcę to wreszcie położyć się spać.
- Mówiłem ci że ta Amaltea pachniała jakoś dziwnie i miałem rację- wzdrygnąłem się na samą myśl o tej kozie.
- Luke, Pachniała dziwnie bo to koza!- doskonale wiedziałem że nie chcę wierzyć w to że koza od jej ojca nas zdradziła.
- Przymknij się!- warknąłem zdenerwowany. Nie chciałem przechodzić przez tą kłótnię jeszcze raz- i wyjmij lepiej egidę.-próbowałem zmienić szybo temat i chyba się udało bo Thalia patrzyła na mnie dużo łagodniej.
- Dobry pomysł Luke- powiedziała.- Może się przestraszy to coś.- wiedziałem że nie chciała powiedzieć cyklop żeby nie zapeszyć.
-Już to widzę. Prędzej się przestraszy twojej twarzy.
Mogłem przysiądź że usłyszałem cichy pisk. Powoli szedłem w tamtą stronę dopóki nie zauważyłem skrzynek poustawianych pod ścianami.
- No i co wyczułeś?- Thalia i jej ironia. Czasami mam tego dość. Podszedłem do najbliższej skrzyni a córka pana Roentgena niechętnie poszła za mną. Nagle wieko skrzyni się otworzyło i wyskoczyła z niego…. Mała dziewczynka.   
Na początku zamachnęła się młotkiem i trafiła Thalie w ramię co było naprawdę godne podziwu z jej strony. Później jednak trafiła mnie w głowę i przez moment widziałem małą niedźwiedzice z bliska.
- Bogowie! Ale ta mała ma uderzenie.- Popatrzyła na nas i wyglądała jakby zobaczyła coś okropnego. Spojrzałem na Thalie, wyglądała źle ,ale nie aż tak bardzo źle żeby przestraszyć małą dziewczynkę.
-Hej , dziewczynko. Uspokój się. Nie zamierzamy cię skrzywdzić. Jestem Thalia. A to jest Luke.- Jeszcze nigdy nie słyszałem tak łagodnego głosu mojej przyjaciółki.
-Potwory!- krzyknęła ta mała. Choć była śmiertelnie przerażona patrzyła prosto na nas a w ręku nadal miała młotek. Poczułem złość na córkę Zeusa za to że przestraszyła tak  naszą nową koleżankę.
- Nie. Ale wiemy o potworach. My też z nimi walczymy.- starałem się mówić jak najłagodniej. Używałem tonu którym mówiłem do mamy kiedy miała jeden z ataków. Oczami wyobraźni ujrzałem matkę wypłakującą sobie oczy bo po raz kolejny Hermes nie przyszedł na moje urodziny. Nie wiedziałem dlaczego ale czułem że muszę ochronić tą małą za wszelką cenę. Nagle popatrzyła na mnie jakbym był pierwszą osobą jaką kiedykolwiek w życiu widziała, potem przeniosła wzrok na Thalie cały czas z tym samym wyrazem twarzy.
- Jesteście tacy jak ja?- zapytała cicho a jej głos brzmiał spokojniej. Popatrzyłem ukradkiem na Thalie. Wiedzieliśmy co to znaczy. Usta Thalii ułożyły się w jedno słowo. Półbóg.
- Tak i pomożemy ci. Możemy ci pomóc! Możesz z nami iść, zaopiekujemy się tobą- wiedziałem że nieźle mi się dostanie od Thalii za tą propozycję. Często narzekała że ma za silną aurę i przyciąga za dużo potworów, a trzeci półbóg na pewno pomógłby im nas wytropić. Ona jednak tylko pokiwała głową z uśmiechem. Oboje wiedzieliśmy że jeżeli spędzimy sami ze sobą jeszcze tydzień zaczniemy ze sobą walczyć.
- I nie oddacie mnie tacie?- zapytała z przerażeniem. Oboje ją rozumieliśmy. My również nie mieliśmy najlepszych wspomnień związanych z rodziną.
- Nie oddamy cię. Teraz jesteś naszą rodziną. Obiecuję że nie pozwolę żeby coś ci się stało. Jesteśmy rodziną- powiedziałem jej. Chciałem w to wierzyć. Pochyliłem się nad nią i uważnie jej się przyjrzałem. Miała długie, splątane i kręcone włosy w kolorze blond. Była opalona i wglądem przypominała te wszystkie córki miliarderów które mieszkają na prywatnych wyspach. Oczywiście mogła nią być.
- Widzisz?- zapytałem wyjmując z plecaka sztylet który dostałem od jednego półboga – jest zrobiony z niebiańskiego spiżu. Zabija potwory. Sztyletami walczą tylko najlepsi i najszybsi wojownicy. Weź go, jest twój- Nie pożałowałem decyzji gdy zobaczyłem że twarz dziewczynki rozjaśniła się do mnie w promiennym uśmiechu. Poczułem złość na bogów. Przez nich dzieci takie jak ona wychowują się albo z ludźmi którzy ich nie chcą albo uciekają w poszukiwaniu domu. Nie chciałem myśleć co by było gdybyśmy jej nie znaleźli z Thalią, lub co gorsza gdyby znaleźli ją stali bywalcy takich zaułków.
- Chodź- powiedziała Thalia do naszej towarzyszki śmiejąc się pod nosem. Ona chyba też ją polubiła. – Poszukam ci jakichś ubrań.
Wzięła dziewczynkę i poszły w stronę wyjścia gdzie zostawiliśmy bagaże.
- Tylko nie odchodźcie za daleko!- W końcu mam ją chronić.
Usłyszałem tylko jak Thalia mówi coś swojej nowej koleżance a po chwili obie wybuchają śmiechem. Po raz pierwszy od wielu tygodni pomyślałem że jestem w domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz