ROZDZIAŁ PIERWSZY
Stado dzieci Zeusa.
Hej! Nie wiem od czego
zacząć. Chyba od początku ;-). Jakbyście się czuli gdyby wasza macocha
traktowała was jak powietrze J? Ja właśnie tak spędziłam
dzieciństwo, a w każdym razie siedem pierwszych lat. Do tego potwory. Moje życie polegało na
leżeniu na łóżku (tak, nie spałam na podłodze przy piecu) i zastanawianiu się
czym tak bardzo zraziłam do siebie Atenę. Pewnego dnia podczas wakacji, był to
chyba sierpień wyszłam z domu wczesnym rankiem i wróciłam dopiero dwie godziny
przed powrotem ojca z pracy. Kiedy weszłam na werandę zauważyłam moją macochę
siedzącą przy stoliku. Zalewała się łzami. Choć nigdy nie czułam do niej
cieplejszych uczuć niż obojętność podeszłam do niej.
-co się stało?-byłam naprawdę
zaniepokojona zachowaniem żony mojego ojca. Była spokojną i szczęśliwą osobą.
Co zmieniło się od rana? Po moim pytaniu zalała się jeszcze większym potokiem
łez. W ręku trzymała pogiętą fotografię. Niepewnie podniosłam ją do oczu i zaniemówiłam.
Zdjęcie przedstawiało piękną, wysoką kobietę o nieco arystokratycznych rysach
twarzy. A mężczyzna obok… nie to nie może być mój ojciec. A jednak to był on. Nie
wiedziałam skąd to zdjęcie się znalazło z rękach macochy.
-Skąd masz to zdjęcie?-zapytałam
roztrzęsionym głosem. Nawet ojciec nie miał żadnej pamiątki po mojej mamie a tu
ni stąd ni z owąd zdjęcie. Nagle mój wzrok padł na coś czego nie zauważyłam
przedtem. Była to koperta, porwana i pogięta. Coś z niej wystawało. Z szybko
bijącym sercem podeszłam jak na skrzydłach i wzięłam trzęsącymi się rękoma
kartkę papieru zaadresowaną do mnie.
Droga Annabeth!
Chciałam do Ciebie
napisać od dłuższego czasu. Choć z pewnością znalazła bym inne sposoby by się z
tobą skontaktować wybrałam właśnie ten. Dlaczego? Myślę że gdybym rozmawiała z
tobą twarzą w twarz nie powiedziałabym Ci wszystkiego. Kiedy twój ojciec i ja
się poznaliśmy był studentem. Uczucie które nas łączyło było silniejsze od
zwykłego fizycznego pociągu. Wiem co mówię. Żyję już ponad 3 tysiące lat. Kiedy
oddałam Cię do niego, uniesiony gniewem wyrzucił mi że to moim obowiązkiem jest
wychowanie Ciebie. Okropnie się pokłóciliśmy, jesteś wspaniałym darem dla niego
a on Cię wówczas nie doceniał. Nie obwiniaj się więc, to nie ty mnie zraziłaś,
po prostu nie mogę się tobą zaopiekować. Nawet gdybym mogła nie wzięłabym Cię
na Olimp. Nie skrzywdziłabym cię tak bardzo.
Twoja
oddana matka.
Jeszcze
raz przyjrzałam się zdjęciu. Teraz już bez problemu rozpoznawałam podobieństwo
między sobą a matką. Te same oczy, nawet
rysy twarzy podobne. Nagle zauważyłam również coś srebrnego. Bez wahania wzięłam
to coś do ręki. Okazało się to pięknym pierścieniem z emblematem jakiegoś
uniwersytetu. Do niego również przyczepiona była kartka.
Ten
pierścień to mój prezent dla twojego ojca. Oddał mi go podczas naszej ostatniej
kłótni. Niech Cię strzeże.
Wszystko to wlało mieszaninę uczuć do
mojej głowy. Spojrzałam na swoją macochę.
-Jest do ciebie bardzo podobna
Annabeth-powiedziała uśmiechając się lekko. To dziwne ale pierwszy raz słyszałam jak macocha wymawia moje
imię z takim uczuciem. W tej chwili fala złości mnie zalała. Moja matka miała
rację. To nie ona jest winna, to mój ojciec. Przez większość życia swoją
macochę uważałam za najgorszą osobę na globie. Ale to nie ona ale mój ojciec
mnie nie chciał. To jego wina’’ jesteś wspaniałym darem dla niego a on Cię
wówczas nie doceniał. ‘’ on mnie nigdy nie doceniał i nie doceni. Wyjdę i nigdy nie wrócę. A
pewnego dnia spotkam się z ojcem i wygarnę mu, rzucę w twarz lecz z zimną krwią. Nic mnie wtedy nie ruszy.
-Mój ojciec nigdy nie kochał mnie.
Lecz widzę że ciebie i wasze dzieci kocha –powiedziałam. Po chwili stało się
coś czego się nie spodziewałam. Przytuliła mnie, ona mnie przytuliła! Nagle
usłyszałam coś co zamroziło mi krew w żyłach. Krzyk moich braci. Obie
popędziłyśmy na górę i z zapartym tchem wbiegłyśmy do ich pokoju. To co tam
zobaczyłyśmy jeszcze długo śniło mi się po nocach. Moi bracia siedzieli
ściskani przez ogromnego węża. Moja przerażona macocha stała sparaliżowana. Bez
wahania rzuciłam się na niego. Dopiero później doszłam do wniosku że przecież
to co zrobiłam było debilne. Nie wiem
jak to zrobiłam ale po pół godziny walki wąż padł martwy. Lecz nie obyło się
bez ran. Ja sama miałam dużo głębokich ran i mniejszych rozcięć. Na domiar
złego jeden z moich przyrodnich braci miał na ramieniu głębokie rozcięcie które
na pewno skończy się blizną.
-Przepraszam-wybąkałam tylko czekając
na uzasadniony wybuch złości ze strony macochy. Nic takiego się jednak nie
stało. Zamiast wrzasków opatrzyła moje rany i serdecznie mi podziękowała.
-Zrozumiem jeśli mnie znienawidziłaś.
Ale przez ten cały czas nie mogłam dorównać twojej mamie, zawsze zastanawiałam
się co robię nie tak. –zaczęła mówić. Lecz po dzisiejszym dniu nie miałam do
niej żadnych uwag czy skarg i powiedziałam jej to.
-Zrozumiem również jeśli nie będziesz
chciała zostać w domu po tym wszystkim.
I faktyczne tak było. Tak było lepiej
dla wszystkich. To również jej powiedziałam na co ona odpowiedziała że na pewno
sobie poradzę i spakowała mi nawet kilka najpotrzebniejszych rzeczy i dostałam kilkadziesiąt dolarów. Byłam bardzo zdziwiona
tą odmianą ale nie miałam czasu żeby o tym głębiej pomyśleć bo za kwadrans
przyjeżdża ojciec.
-Dziękuje za wszystko i przepraszam
za … za wszystko.-powiedziałam na odchodnym i pocałowałam ją w policzek! A ona
tylko się uśmiechnęła. Wyruszyłam w drogę jak najszybciej mogłam. Zbiegłam po
wzgórzu i dobiegłam do pobliskiego lasu. Już tam rozpakowałam plecak, był w nim
drewniany młotek, suchy prowiant, kilka rzeczy na zmianę i list ze zdjęciem.
Oprócz tego było jeszcze coś. Pogięta lekko pożółkła kartka zapisana pięknym
odręcznym pismem. Pismem mojej matki, pismem Ateny. Kolejna wiadomość od
nieodzywającej się tak długo mamy.
Droga Annie!
Nie ukrywam że twoja
decyzja zbiła mnie z tropu. Myślałam że po dzisiejszym dniu będziesz próbowała
żyć normalnie i pogodzić się z ojcem i macochą. Mam do Ciebie jednak pełne
zaufanie i wiem że wybrałaś słusznie. Rozumiem targające tobą emocje. Wiem
również że podczas walki z wężem ( to swoją drogą było bardzo odważne i
straszliwie głupie J ) zgubiłaś pierścień. Znajdziesz go
w kopercie z tym listem. Nadal zastanawiasz się pewnie jak pokonałaś tego węża?
Otóż wąż przez przypadek (całkowity przypadek, nie wiem jak to się stało
)połknął i zadławił się pierścieniem. Pamiętaj że jest zrobiony z NIEBIAŃSKIEGO SPIŻU. Miej uszy i
oczy otwarte, nie cała twoja rodzina mieszka w twoim domu.
Twoja oddana
i dumna matka
Poczułam
dziwne ciepło roztaczające się po ciele. Poszłam głębiej w las nie bojąc się
niczego. Z oddali usłyszałam roztrzęsiony głos ojca i donośny głos macochy
opowiadającej wymyślone naprędce
kłamstwo.
Zaczęłam
się zastanawiać nad listem od matki. Był bardzo klarowny, ale coś mnie
zastanawiało. Od lat wiedziałam że moją matką jest Atena więc cała moja rodzina
nie może mieszkać w moim domu. Ale miałam wrażenie że matce nie chodziło o
bogów. Pomyślałam że bardzo prawdopodobne jest to że chodzi jej o innych
półbogów typu Perseusz czy inny Herakles. Skoro bogowie żyją to pewne jest to
że nie jestem jedyną córką Ateny. A Zeus to na pewno ma stado dzieci pomyślałam
i natychmiast tego pożałowałam bo niebo przecięła błyskawica
-
No dobra, dobra przepraszam- wymruczałam. Po chwili dotarło do mnie to że stoję
w środku lasu patrzę w niebo i mówię do bogów olimpijskich. Roześmiałam się
głośno. Ale skoro na ziemi żyją jeszcze herosi to według któregoś mitu bogowie
spełnili życzenie Chejrona i pozwolili mu wykonywać swoje zadanie dopóki po
globie będzie chodził półbóg. Więc nawet
jeśli byłam jedyną córką bogów to Chejron będzie żył tak długo jak ja. Nie
wiedząc czemu zaczęłam mu współczuć. Nie wiedziałam gdzie jest a przeszukanie
całego kraju trochę mi zajmie. Pomyślałam że może powinnam poszukać gdzieś w
Grecji. Miałam przeczucie że jednak jest nas więcej. Super, więc musiałam tylko
znaleźć Chejrona mistycznego centaura i nauczyciela Achillesa i nie dać się
zabić przez setki potworów. Miałam już dosyć życia więc postanowiłam przekimać
się w lesie. Przed pójściem spać coś mnie tknęło i rozgrzebałam dogasające
ognisko. Czytałam o ofiarach całopalnych dla bogów greckich. Wygrzebałam z
plecaka batonik czekoladowy i wrzuciłam go do ognia.
-
To dla Ciebie matko Ateno. Pomóż mi znaleźć Chejrona proszę.
Stłumiłam
ziewnięcie i zwinęłam się w kulkę.
-Dobranoc
mamo
-
Dobranoc Annabeth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz