Hej!

Endżoj !!!

czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 41. Niechciane kłopoty.



Rozdział 41.


Trójka herosów powoli wywlekła się powoli z przedziału na korytarz i dalej, podążając za Mary.
- Po tym jak wyszłam bo Will zaczął..
- Po tym jak wyszłaś do toalety- grzecznie przypomniała Lizie.
- No właśnie- zmieszała się Mary.- po tym jak wyszłam do toalety zauważyłam coś dziwnego.
- Oświecisz nas?- zapytał Will rozglądając się ciekawie dookoła .
- Myślałam o tym co powiedziałeś. Mówiłeś że to połączenie nie jest popularne, ale ten pociąg a przynajmniej ta część w której jesteśmy my jest całkowicie pusta.- powiedziała Mary prowadząc ich w głąb składu.
- Coś jest nie tak- mruknęła w końcu Lizie zaglądając po kolei do wszystkich przedziałów które mijali.
- Stwierdziłam że trochę powęszę-powiedziała młoda Irlandka zatrzymując się przed drzwiami ostatniego przedziału z tego wagonu. – i odnalazłam to- to powiedziawszy otworzyła drzwi i odsunęła się odrobine tak aby mogli wejść.
W dziesiątkach kartonów, pudełek i pudełeczek na siedzeniach i podłodze leżały setki wydrukowanych ulotek. Will wyjął z tylnej kieszeni spodni folder z mapą który znaleźli w magazynie.
- Takie same- stwierdził porównując je ze sobą. Uważnie spojrzał na koleżanki czekając na ich reakcje. Zanim jednak którakolwiek z nich zdążyła się odezwać usłyszeli dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Will!- natychmiast krzyknęła oskarżycielsko Mary w stronę syna boga złodziei. Ten tylko rozbawiony spojrzał na Lizie.
Córka Ateny pokryta rumieńcem rzuciła córce Nemezis szybkie spojrzenie i odebrała telefon.
-Tak?- zapytała unikając wzroku swojej koleżanki która wpatrywał się w nią tak natarczywie jakby chciała wywiercić jej dziurę w głowię.
-Och Gemátos to ty!- zawołała uspokojona już Lizie.- po co dzwonisz?
Słuchała przez chwilę tego co muza internetu miała im do powiedzenia i zagryzła dolną wargę ze zdenerwowania.
- Tak jesteśmy w pociągu na który nas wysłałyście.- powiedziała niepewnie.- Coś nie tak?
W następnym momencie pobladła tak bardzo że Will bał się ze zaraz zemdleje.
- Jak to zapomniałyście o tym powiedzieć!- wrzasnęła do telefonu odwracając się w stronę swoich towarzyszy. Zmierzyła ich wzrokiem i odpowiedziała.- Dziękujemy za waszą pomoc. – wycedziła rozłączając się- Mamy poważne problemy.- warknęła.

Obóz ten sam czas…


- Policzmy tez centaurów- upierała się Kate.
- Czy do ciebie nie dociera tępaku że nie możemy być pewni że nam pomogą!- ryknął Jim- a tym bardziej nie możemy zaplanować tego że obsadzą prawą flankę!
Takie kłótnie ostatnimi dniami były na porządku dziennym. W tym momencie Kate i Jim kłócili się o to czy mogliby w strategii obrony numer 765 umieścić centaurów.
- Zróbmy osobną strategię obrony z centaurami. Plan numer 765’- zaproponowała pojednawczo Annie.
Planowanie ewentualnych bitew nie było zbyt interesującym zajęciem. Nudę przerwało pojawienie się rodzeństwa dzieci Hermesa.
Minęło już przeszło dwa dni odkąd Chejron pozwolił herosom patrolującym miasto na pegazach lądować i rozglądać się po Nowym Jorku. Wybrał do tego zadania przedstawicieli dwóch domków którzy mieli teoretycznie najlepsze szanse na powodzenie w misji.
Obozowicze z rodzeństwa dzieci Aresa-bo to między innymi ich wybrał centaur- próbowali niemalże wyczuć trop uciekinierów i ogólnie ich poszukiwania wyglądem przypominały polowania.
Dzieci Hermesa natomiast to zadania podeszli zgoła odmiennie, wykorzystując wrodzony spryt zdawali się po kolei odtwarzać podróż trójki przyjaciół. Ta metoda choć czasochłonna przyniosła efekty już drugiego dnia. Niewątpliwie jednak dopisało im również szczęście bo kiedy sprawdzali kolejny już trop całkiem przypadkiem wpadli na starego znajomego swojego brata. Bogom dzięki, okazało się że Will odziedziczył ojcowskie rysy twarzy i przez rodzinne podobieństwo Bryan, bo on okazał się owym przyjacielem pomylił jednego z chłopaków wysłanych na poszukiwania ze swoim starym przyjacielem.

Tak więc oczywistym było że po tak spektakularnym sukcesie, że  teraz kiedy podekscytowane dzieci Hermesa biegły w stronę sztabu strategicznego obozowicze rzucili się w ich stronę aby podsłuchać cokolwiek ciekawego.  
- Znaleźliśmy coś- zawołała szczęśliwa Ellie jednocześnie próbując złapać oddech.
- Co takiego?- zapytała Annie podając jej szklankę wody.
Córka Hermesa łapczywie rzuciła się do picia i opróżniła szklankę nie odrywając od niej ust.
- Coś się stało?- zapytał Malcolm jednocześnie podając wodę reszcie jej rodzeństwa.
- Znaleźliśmy ,HIK, interesujące ślady.- powiedziała czkając głośno.- Odtworzyliśmy ,HIK, ich podróż ,HIK. Natknęli się na cyklopów ,HIK!
Kate delikatnie pobladła.- Wiecie co stało się dalej?
- On.. HIK, oni opu HIK, ich już HIK! 
- Na litość bogów wysłów się wreszcie!- zawołała z tłumu zniecierpliwiona Clarisse.
- Oni opuścili miasto! Ich już nie ma w Nowym Jorku!- wyrzuciła na jednym oddechu Ellie starając się nie czkać.
Zrobiło się cicho, a w każdym razie nikt nic nie mówił i słychać było tylko odgłosy czkawki.
- Wiecie co to znaczy – cicho zaczęła Annie- teraz już nie możemy im pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz