Rozdział 42.
- Okazało się że nasze wszystko
wiedzące muzy zapomniały nam wspomnieć o małym szczególiku. Pociąg w którym
jesteśmy nie przewozi zwykłych śmiertelników.- powiedziała Lizie zaciskając
usta w wąską linię.
- To kto nim jedzie?- zapytała Mary
rzucając podejrzliwe spojrzenie w stronę pudeł z ulotkami.
Lizie bez słowa pochyliła się na
najbliższym kartonem i wygrzebała z niego jeszcze bardziej kolorowy biuletyn.
Nadal nic nie mówiąc podała go swojej przyjaciółce. Will pochylił się nad córką
Nemezis czytając jej przez ramię.
- Chyba sobie żartujesz!?- wrzasnęła
Irlandka. Córka Ateny uciszyła ją ruchem głowy- chyba sobie żartujesz…-
powtórzyła tym razem już szeptem.
- Nie- powiedziała tylko Lizie.
Syn Hermesa wypuścił wiązankę
przekleństw której nie powstydziłby się żaden szewc.
- Dokładnie- przyznała mu rację córka
Ateny.- Z wszystkich środków transportu musieliśmy wybrać właśnie ten pociąg.
- Dlaczego zawsze oni?- narzekała
Mary.- w Nowym Jorku to samo, ja wiem że śledzimy właśnie grupę potworów
złożoną z cyklopów, ale czy naprawdę musimy spotykać je nawet w pociągu?
- Mamy szczęście że to tylko młode.-
stwierdził William odkładając ulotkę z powrotem do kartonu.- A tak właściwie to
jak nazywają się młode cyklopy?
- Nie mam pojęcia- odpowiedziała
Mary- jak na razie interesuje mnie tylko to ile ich jest i kiedy jest następny
przystanek.
- Tutaj zaczynają się kłopoty-
powiedziała Lizie – no bo pomyślcie, gdybyście byli takim cyklopem i
jechalibyście pociągiem w którym są tylko cyklopi chcielibyście się w ogóle
zatrzymywać? Chodzi mi o to czy ten pociąg w ogóle się zatrzyma?
- Nawet tak nie mów.- córka Nemezis
odrobinę pobladła.- jak będzie trzeba to wyskoczymy.
- To co teraz robimy?- zapytała
Lizie.
- Jak to co?- Will uśmiechnął się
wyjmując swój miecz- pójdziemy poszukać cyklopów.
Mary jęknęła- za bardzo lubisz
zabijać potwory.
- Po prostu jestem w tym diabelsko
dobry.- wzruszył ramionami i posłał jej pewny siebie uśmiech.
- Will niestety ma chyba rację-
westchnęła Elizabeth.- musimy przynajmniej zobaczyć ilu ich jest.
-Czy naprawdę musimy?- zajęczała niezadowolona
córka Nemezis.
- Chcesz to przegłosować?- zapytał
Will wychodząc już powoli z przedziału w którym się znajdowali i idąc w stronę
kolejnego wagonu.
- zechciało mi się podróżować z synem
Hermesa to teraz mam. – twarz Mary nabrała niebezpiecznie czerwonej barwy.
- Lepiej za nim chodźmy-zaproponowała
Lizie podążając za swoim przyjacielem.
Dwie dziewczyny dogoniły syna Hermesa
kiedy ten był już blisko miejsca w którym ich wagon łączył się z kolejnym.
- Jeżeli tam nie ma potworów to ja
jestem satyrem.- powiedział cicho do swoich towarzyszek.
Faktycznie ta część pociągu nosiła na
sobie widoczne ślady obecności cyklopów. Okropny zapach i ciche głosy które
słyszeli w oddali świadczyły o tym że szli w dobrym kierunku.
Nie zdążyli jednak podejść bliżej bo
w długim korytarzu donośnie trzasnęły drzwi jednego z przedziałów i trójka
herosów usłyszała człapanie dwóch cyklopów. W ostatniej chwili zdążyli schować
się za przesuwanymi drzwiami, które zostawili lekko odsunięte aby móc słyszeć o
czym rozmawiają.
- Ostatni raz jadę tym ustrojstwem.-
zarzekał się jeden z nich który był lekko zielony na twarzy.
- Powtarzasz to odkąd wyruszyliśmy
Wkręt. – warknął na niego drugi.- ale masz racje, nigdy nie ufaj środkom
transportu których nie możesz zjeść. Pociąg!?, kto pomyślał o tym żeby cyklopi
jeździli pociągami. Konie, to było coś.
- Jeśli dobrze pamiętam Szprych,
cyklopi nigdy nie jeździli na koniach.
- Ale konie są dobre.- głupkowato
odpowiedział cyklop nazwany prze kolegę Szprychem.
- Zaraz zwrócę- wyjęczał Wkręt
trzymając się za ogromny brzuch.
- Tylko nie na mój strój!-wrzasnął na
niego Szprych-za dobrze w nim wyglądam.
W dziwnej szmacie którą miał na sobie
na pewno nie wyglądał dobrze, chyba w niczym nie mógł wyglądać dobrze. Szprych
miał długie czarne włosy splątane w ogromne dredy natłuszczone czymś co
przypominało smołę, ogromny nos zajmujący pół twarzy i małe świńskie oczka.
Ubrany był natomiast w najdziwniejszy
cyklopi strój jaki kiedykolwiek widzieli. Wyglądał na wiele różnych skór
kompletnie innych zwierząt pozszywanych w różnych miejscach, mimo wszystko
jednak trzymał się dosyć dobrze i
Szprych był z niego widocznie zadowolony.
Jego kolega, Wkręt nie miał na sobie
tak orientalnego ubrania, nosił coś co wyglądało na ogromną, długą kolczugę w
niektórych miejscach obwiniętą krowimi skórami. Jego twarz nie wyróżniała się
chyba niczym dziwnym, może oprócz paru ogromnych gwoździ przebijających jego
dolną wargę.
Pociągiem nagle szarpnęło i w tym
momencie zawartość żołądka Wkręta ujrzała światło dzienne.
- Czuję krew półbogów- powiedział
ocierając twarz rękawem.
- Ja czuje tylko twoje rzygi- rzucił
Szprych i szybko zniknął za drzwiami najbliższego przedziału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz