Rozdział 26.
- No wiecie. Ta królowa która miała
dzieci z Zeusem, później Hera zesłała na nią obłęd żeby zabiła swoje dzieci?
Nic wam to nie mówi?
Will posłał jej przepraszający
uśmiech- Zazwyczaj przysypiałem na tych zajęciach.
Lizie posłała mu spojrzenie które
mogłoby zabić pół domku Aresa.
- To może skrócona wersja opowieści,
co?- zaproponowała pokojowo Mary.
- Lamia była królową, Zeus się w niej
zakochał, były z tego dzieci. Hera zazdrosna, Hera zła. Zesłała na nią obłęd
aby sama zabiła swoje dzieci. Od tej pory nie może zamknąć oczu, cały czas musi
pamiętać co zrobiła.
- To trochę nie w porządku. Co nie?-
córka Nemezis miał głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości.
- Hera uwielbia zsyłać szaleństwo…-
wyjaśniła Elizabeth.
- I nie tylko mnie to spotkało.
Trójka przyjaciół odwróciła się jak
na komendę. O ścianie stała oparta lady. Jeżeli to możliwe wyglądała na jeszcze
bardziej zmęczoną niż rano- Herakles, jego to też spotkało. Nie mówcie że tego
nie pamiętacie?
- Herakles zabił swoją pierwszą żonę
i dzieci- Lizie wydawała się być zła na siebie za to że odpowiedziała na
pytanie Lamii.
- Bardzo dobrze Elizabeth. A teraz
chyba wiecie co musicie zrobić?- uśmiechnęła się smutno.- William, ty też
jesteś inteligentny. Powiedz co teraz macie zrobić…
Tym razem nie odezwał się nikt.
- Musicie uciekać. Nie mogę sobie
pozwolić na kolejne ofiary Hery. Jestem już zmęczona.
- Pomożemy ci- Will podszedł do niej-
to niesprawiedliwe że bogowie zsyłają na niewinnych takie kary! Na pewno możemy
ci pomóc!
- Próbowałam już wszystkiego. Zawsze
przegrywam i za każdym razem kończy się tym samym…
Nie musiała kończyć. Każdy wiedział o
co chodziło. O śmierć niewinnych herosów z ręki niewinnej kobiety.
- Jest tylko jedno wyjście…- jej
wzrok powędrował do miecza przytroczonego do pasa syna Hermesa.
- Nie!- Lizie do niej podbiegła- Nie
pozwolimy na to!
- Jestem już zmęczona Lizie. Tak
potwornie zmęczona.
Tym razem to Mary zabrała głos- Nie
pozwolę aby ci się coś stało!- ona też podeszła do kobiety.
- Mary, proszę!- lady zawyła
płaczliwie. Dziewczynie zadrgał delikatnie podbródek.
- Nie chcę tego ale myślę że jesteśmy
ci to winni. Za to co bogowie ci zrobili…- mrugała szybko aby się nie
rozpłakać.
- Miecz jej nie zabije- córka Ateny
wbiła poważne spojrzenie w twarz Lamii. Ta uśmiechnęła się pod nosem.
- Mądra dziewczynka.
- Musimy użyć czegoś innego-
westchnęła Elizabeth- gdybyśmy tylko mieli coś pod ręką.
- Na przykład grecki ogień?-
zasugerował Will.
- Tak, grecki ogień był by świetny.
Ale niestety go nie mamy…
Syn Hermesa uśmiechnął się tylko i
wyciągnął coś z kieszeni spodni. Była to mała piłka nie większa od takiej do
tenisa.
- Czy ty nosiłeś ze sobą cały czas
grecki ogień!!!??? W LESIE?!!!- Elizabeth wyglądała jakby gotowa była udusić go
gołymi rękoma.
- Skąd go masz?- szybko zapytała Mary
przeczuwając kłótnię.
- Zwinąłem dzieciakom od Hefajstosa.
Mają pełno takich zabawek w bunkrze.
- Byłeś w ich bunkrze?- zapytała
Lizie zagryzając ze zdenerwowania dolną wargę- Może po powrocie zaprowadziłbyś
mnie tam? Zawsze chciałam go zobaczyć…
Will ukłonił się teatralnie- Pewnie,
jak tylko wrócimy- powiedział uśmiechając się.
Lady roześmiała się delikatnie.
Spoglądała na całą trójkę uśmiechając się sporadycznie.
-Dziękuję- wyszeptała.
…
Stali w oddaleniu od małego
drewnianego domku. Dom Lamii płonął razem z kobieta w środku. Przypatrywali się
tej sytuacji w milczeniu, każdy pogrążony w swoich własnych myślach. Tej nocy w
milczeniu wyszli z lasu. Tak zaczęła się ich misja…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz