Hej!

Endżoj !!!

środa, 12 października 2016

Rozdział 26. Niesprawiedliwości.



Rozdział 26.



- No wiecie. Ta królowa która miała dzieci z Zeusem, później Hera zesłała na nią obłęd żeby zabiła swoje dzieci? Nic wam to nie mówi?
Will posłał jej przepraszający uśmiech- Zazwyczaj przysypiałem na tych zajęciach.
Lizie posłała mu spojrzenie które mogłoby zabić pół domku Aresa.
- To może skrócona wersja opowieści, co?- zaproponowała pokojowo Mary.
- Lamia była królową, Zeus się w niej zakochał, były z tego dzieci. Hera zazdrosna, Hera zła. Zesłała na nią obłęd aby sama zabiła swoje dzieci. Od tej pory nie może zamknąć oczu, cały czas musi pamiętać co zrobiła.
- To trochę nie w porządku. Co nie?- córka Nemezis miał głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości.
- Hera uwielbia zsyłać szaleństwo…- wyjaśniła Elizabeth.
- I nie tylko mnie to spotkało.
Trójka przyjaciół odwróciła się jak na komendę. O ścianie stała oparta lady. Jeżeli to możliwe wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną niż rano- Herakles, jego to też spotkało. Nie mówcie że tego nie pamiętacie?
- Herakles zabił swoją pierwszą żonę i dzieci- Lizie wydawała się być zła na siebie za to że odpowiedziała na pytanie Lamii.
- Bardzo dobrze Elizabeth. A teraz chyba wiecie co musicie zrobić?- uśmiechnęła się smutno.- William, ty też jesteś inteligentny. Powiedz co teraz macie zrobić…
Tym razem nie odezwał się nikt.
- Musicie uciekać. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne ofiary Hery. Jestem już zmęczona.
- Pomożemy ci- Will podszedł do niej- to niesprawiedliwe że bogowie zsyłają na niewinnych takie kary! Na pewno możemy ci pomóc!
- Próbowałam już wszystkiego. Zawsze przegrywam i za każdym razem kończy się tym samym…
Nie musiała kończyć. Każdy wiedział o co chodziło. O śmierć niewinnych herosów z ręki niewinnej kobiety.
- Jest tylko jedno wyjście…- jej wzrok powędrował do miecza przytroczonego do pasa syna Hermesa.
- Nie!- Lizie do niej podbiegła- Nie pozwolimy na to!
- Jestem już zmęczona Lizie. Tak potwornie zmęczona.
Tym razem to Mary zabrała głos- Nie pozwolę aby ci się coś stało!- ona też podeszła do kobiety.
- Mary, proszę!- lady zawyła płaczliwie. Dziewczynie zadrgał delikatnie podbródek.
- Nie chcę tego ale myślę że jesteśmy ci to winni. Za to co bogowie ci zrobili…- mrugała szybko aby się nie rozpłakać.
- Miecz jej nie zabije- córka Ateny wbiła poważne spojrzenie w twarz Lamii. Ta uśmiechnęła się pod nosem.
- Mądra dziewczynka.
- Musimy użyć czegoś innego- westchnęła Elizabeth- gdybyśmy tylko mieli coś pod ręką.
- Na przykład grecki ogień?- zasugerował Will.
- Tak, grecki ogień był by świetny. Ale niestety go nie mamy…
Syn Hermesa uśmiechnął się tylko i wyciągnął coś z kieszeni spodni. Była to mała piłka nie większa od takiej do tenisa.
- Czy ty nosiłeś ze sobą cały czas grecki ogień!!!??? W LESIE?!!!- Elizabeth wyglądała jakby gotowa była udusić go gołymi rękoma.
- Skąd go masz?- szybko zapytała Mary przeczuwając kłótnię.
- Zwinąłem dzieciakom od Hefajstosa. Mają pełno takich zabawek w bunkrze.
- Byłeś w ich bunkrze?- zapytała Lizie zagryzając ze zdenerwowania dolną wargę- Może po powrocie zaprowadziłbyś mnie tam? Zawsze chciałam go zobaczyć…
Will ukłonił się teatralnie- Pewnie, jak tylko wrócimy- powiedział uśmiechając się.
Lady roześmiała się delikatnie. Spoglądała na całą trójkę uśmiechając się sporadycznie.
-Dziękuję- wyszeptała.
                





Stali w oddaleniu od małego drewnianego domku. Dom Lamii płonął razem z kobieta w środku. Przypatrywali się tej sytuacji w milczeniu, każdy pogrążony w swoich własnych myślach. Tej nocy w milczeniu wyszli z lasu. Tak zaczęła się ich misja…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz