kolejny rozdział wleciał na bloga. po dłuuuuugaśnej przerwie. Chyba mi nawet tego brakowało ;-)
smacznego ;)
Rozdział 22.
Wieczorne ognisko było o wiele
cichsze niż zazwyczaj. Dzieci Ateny, Hermesa i Nemezis siedziały w otępieniu
wpatrując się w las. Mieli jeszcze nadzieję że ich rodzeństwo wróci. Annabeth
siedziała przy swoim chłopaku w otoczeniu przyjaciół.
- Dlaczego jeszcze nie wrócili?-
córka Ateny z pobladłą twarzą obserwowała ciemny las.
- Nie przejmuj się. Na pewno wrócą-
Piper próbowała uspokoić przyjaciółkę czaromową. Sama jednak nie była zbytnio przekonana więc
nie wychodziło jej to najlepiej. Percy siedział jak na szpilkach. Widząc stan
swojej dziewczyny bardzo chciał pomóc jej w poszukiwaniu siostry. Jason i Pipes
jednak przekonali go że to jego dziewczyna potrzebuje go teraz bardziej.
- Dzieci Aresa już przeszukują las.
Nie martw się…
Faktycznie dzieci Aresa i liczni
ochotnicy rozpoczęli akcje ratunkową. Misja poszukiwawcza trwała już pół dnia a
jak dotąd nie odnaleziono żadnych wskazówek dotyczących położenia zaginionej
grupy obozowiczów. Annabeth delikatnie drgnęła kiedy ze strony lasu nadeszli herosi
którzy zgłosili się na ratowników. Szybko wstała przeczesując tłum w
poszukiwaniu znajomej twarzy Lizie.
- Przykro mi Annabeth…- Clarisse
odezwała się wyjątkowo delikatnym tonem- Nie znaleźliśmy ich.
- Ale oczywiście to nie znaczy że nie
żyją- wtrąciła szybko Piper.
Malcolm i Annie wymienili szybkie
spojrzenia.
- Jest jeszcze jedna możliwość-
powoli zaczęła Ann. Całe jej rodzeństwo rzucało sobie spojrzenia. Zdawali się
rozumieć bez słów.
-Jaka?- spytała Clarisse nie bardzo
rozumiejąc.
Malcolm odchrząknął- Mogli uciec z
lasu.
Dzień wcześniej, perspektywa Lizie.
- Cholera!
Elizabeth była już spóźniona. Szła
szybkim krokiem, siłą powstrzymywała się aby nie biec. Mogłaby tym zwrócić
na siebie za dużo uwagi. Jej oczom ukazała się plaża, na najdalszym końcu zaraz
przy barierze czekali już na nią jej przyjaciele. Uśmiechnęła się na widok
rudej burzy włosów swojej koleżanki. Młoda Irlandka stała obok Willa, syna
Hermesa. Mary stała niespokojnie, nerwowo miętosząc skrawek swojej koszulki,
Will wysoki i czarnowłosy chłopak posłał jej zmartwione spojrzenie. Miał
podkrążone oczy jakby nie spał od co najmniej kilku dni. Prawdopodobnie tak
było, sny męczyły go o wiele częściej niż innych.
Widząc niepokój przyjaciół Lizie
jeszcze bardziej przyśpieszyła przechodząc w lekki trucht. Kiedy Mary podała
jej zaszyfrowana wiadomość wiedziała że stało się coś ważnego.
Kiedy wreszcie do nich doszła Mary
zaczęła mówić.
- Nareszcie jesteś! Martwiłam się że
już cię wcięło, ale już jesteś więc możemy przejść do konkretów. Miałam sen.
Znowu. Widziałam dwie drakainy, jedna była dosyć poturbowana. Rozmawiały o
czymś w starym i opuszczonym magazynie w mieście. Może w Nowym Jorku.
Will i Lizie co jakiś czas rzucali
niespokojne spojrzenia w stronę miasta, Mary jak miała w swoim zwyczaju
opowiadając wymachiwała rękami. Wreszcie głos zabrał William.
- Nie wiem jak wy ale ja bardzo
często słyszę głos. Cały czas powtarza mi żebym im nie ufał…
Mary i Liz wymieniły spojrzenia. One
również często słyszały ten głos. Elizabeth przypomniała sobie w dodatku swoje
pierwsze spotkanie z Annie, ona też mówiła że słyszała że ma im nie ufać. Will
i Mary wbili spojrzenia w córkę Ateny.
Elizabeth zaczęła czujnie rozglądać
się po plaży. Przyszedł jej zwariowany i bardzo niebezpieczny pomysł do głowy o
którym nikt nie mógł wiedzieć. Jej serce prawie wyskoczyło gdy zobaczyła swoją
siostrę siedzącą spokojnie na plaży. W porę się opamiętała, posłała jej uśmiech i pomachała szybko.
- Mogliście sprawdzić czy nikogo nie
ma na plaży- syknęła w stronę towarzyszy.- chodźmy.
Kiedy byli już daleko i Anie za żadne
skarby nie mogła ich usłyszeć Lizie odchrząknęła i zaczęła mówić.
- Trzeba zbadać tę sytuację z
drakainami. Musimy dostać się jakoś do miasta, chyba jedyna drogą będzie las.
Postaram się wybadać jakieś dziecko Demeter, oni na pewno wiedzą więcej o
lesie. Po drugie musimy zastanowić się nad tym głosem… niby komu mamy nie ufać?
- Kiedy wyruszamy?- zapytał Will.
- Jak tylko nadarzy się okazja- Lizie
uśmiechnęła się blado.
Zapowiadała się ciekawa przygoda…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz