- Nie wiem czy mam się cieszyć z tego
że nikogo nie musieliśmy zninjować- westchnęła Kate z czułością gładząc swoją
katanę- to była tajna misja, nikt nie miał o niej wiedzieć ale jednak…
Trójka rodzeństwa dzieci Ateny stała
w miejscu w którym spotkali się parę godzin temu aby wyruszyć na misję.
- Nie wierzę że nam się udało- Jim z
niedowierzaniem pokiwał głową.
- Momentami było ciężko- stwierdziła
Annabeth ukradkiem zerkając na ślady spalenizny na tyłku jej swojego brata.
- I mi to mówisz?- spytał krzywiąc
się z bólu odruchowo łapiąc się za poparzony obszar.- Nawet nie wiem jak mam z
tym pójść do dzieci Apolla. Na pewno cos wywęszą!
- Może nie będziesz musiał do nich
iść- uśmiechnęła się Kate,- mam świetna maść na oparzenia w domu. Była w
zestawie z olejkiem Medea.
Jim wyraźnie odetchnął- Przynajmniej
mamy trochę hefajstowkich pułapek, nie wiem tylko dlaczego wzięliśmy ich tak
mało- powiedział i potrząsnął wielkim worem dziwnych urządzeń które znaleźli w
bunkrze.
- Nie rób tak!- zakrzyknęła Annabeth-
Nie wiemy co to jest. To może wybuchnąć! A poza tym wzięliśmy tylko po jednej z
każdego rodzaju żeby zobaczyć jak działają.
- Masz rację- powiedział Jim
podejrzliwie spoglądając na pakunek który trzymał.- Zero miotania pułapkami.
- Chodźmy już lepiej do domku. Musimy
zdążyć przed wschodem słońca.
I trójka herosów pomaszerowała w
stronę swojego domku. Jednak zamiast wygodnego łóżka zastałą ich nie miła
niespodzianka. A był nią wściekły starszy brat Malcolm.
- Gdzie wyście byli?!
Annie jeszcze nigdy nie słyszała
osoby która brzmiała by strasznie szepcąc ale jej brat dosłownie ryknął na nich
szeptem.
- Byliśmy sprawdzić stan uzbrojenia
obozu- odpowiedziała niewinnie Annie tak jakby robienie takich rzeczy było na
porządku dziennym. Chociaż dla dzieci Ateny nie było to czymś nowym. Malcolm
jednak chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, podobnie jak z tego że wyskoczył z
domku aby na nich nakrzyczeć w samych spodenkach ozdobionych serduszkami.
- Czy to było koniecznie- wysyczał
wskazując na ich przebrania.
- Mamy wojnę- zaczął Jim.
- To była tajna misja- dodała Kate.
- Misja ninja- powiedziała Annabeth.
- Więc tak, to jest konieczne-
odparła Kate wskazując na swoje barwy wojenne na twarzy.
- I to też- dodała Annabeth pokazując
na swój strój.
- I to- powiedział Jim podnosząc
worek z pułapkami do góry.
- I to- powiedziała unisono całą
trójka wskazując na przymocowane na plecach katany.
- Skąd wy to w ogóle macie?
- Powiedzmy tylko że zawsze chciałam
pójść na taką misję.- Kate podrapała się z zakłopotaniem po karku.- całkiem
przypadkiem miałam przy sobie parę kompletów stroi ninja które całkiem na nas
pasowały- urwała widząc minę Malcolma- mam też twój rozmiar?- bardziej zapytała
niż stwierdziła Kate która w istocie miała stroje dla całego domku.
- Marsz do łóżek! Ale już!
- Przepraszam bardzo, jak ostatnio
sprawdzałam to ja byłam przewodniczącą domku- powiedziała Annabeth mierząc
swojego brata wzrokiem bazyliszka- Poszliśmy na misję i najważniejsze jest to
że wszyscy wrócili cali i zdrowi, nikt nas nie nakrył i mamy informacje.
Malcolm zrezygnowany westchnął i
wpuścił ich do środka.
- Nie będziesz naszym Michael
Angelo.-mruknęła Kate przechodząc obok niego.
Ranek
i śniadanie przyszedł zdecydowanie za wcześnie bo już dwie godziny po
powrocie agentów specjalnych z ich misji. Oczywistym więc było że pewna trójka
herosów nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona na pobudkę to też zjawili się
oni jako pierwsi aby jak najszybciej wrócić do swoich ciepłych łóżek.
- Ktoś tu pachnie jak ktoś kto otarł
się o śmierć- powitał ich entuzjastycznie syn Hadesa przechodząc obok ich stołu
kierując się w stronę dzieci Apollona z którymi siadywał na posiłkach.
- Raczej cuchnę jak ktoś kto otarł
się o pułapkę Hefajstosa.- wymamrotał Jim posyłając zabójcze spojrzenie w
kierunku Nico.
- Przynajmniej nie pachniesz spalonym
mięsem, co nie Annabeth?
- Co, co?- powiedziała gwałtownie
budząc się znad porcji swoich naleśników.
- Nic- roześmiał się Malcolm który odzyskał już humor po nocnej sprzeczce.
- Ktoś tu w nocy nie spał- zaśpiewał
im nad uchem Will Solace idąc do swojego
stołu.
- Kolejny- jęknął Jim.
- Myślicie że będą się zastanawiać
nad tym co robiliśmy?- spytała zdenerwowana Mary.
- Nie wiem- szczerze odparł Malcolm-
a ty co myślisz?
Zwrócił się do Annie ale ta znowu
zasnęła nad swoją porcją naleśników.
- Chodźmy już lepiej. Mamy dzisiaj
dużo pracy a wy śpicie na siedząco.- zadecydował Malcolm delikatnie budząc
swoją siostrę. Powoli cała czwórka powlekła się do domku myśląc już tylko o
ciepłych i wygodnych łóżkach które tak niechętnie rano opuścili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz