Hej!

Endżoj !!!

niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 29. Przyjacielska pożyczka.



Rozdział 29.



- No to wracamy do obozu tak?
Troje herosów stało przy planie stacji nowojorskiego metra. Pod opuszczenia bezpiecznego obozu minął już dzień mimo to udało im się przeżyć bez narażania życia.
- Zdurniałeś?!- z oburzeniem zawołała Elizabeth- Nie po to tłukliśmy się przez las żeby tam wrócić. Poza tym Chejron zamknąłby nas za to w piwnicy do końca roku…
- Czyli jednym zdaniem, Nie możemy wrócić- westchnęła Mary ziewając.- W takim razie musimy obmyślić plan.
- Może po prostu pokręćmy się po mieście, najlepiej po tych ciemnych zaułkach zapomnianych przez bogów i śmierdzących spelunkach. Jeżeli my ich nie znajdziemy to prędzej czy później oni znajdą nas.
- No i widzisz Will. Czasami się na coś przydasz- Lizie poczochrała już i tak nieporządne włosy chłopaka. Wyglądało to dosyć komicznie bo musiała przy tym stanąć na palcach.
- No to jak to robimy?
- Musimy sprawdzić która z tych linii prowadzi najdalej.- zaczęła córka Ateny skupiając się na misji.- wygląda na to że to ta.- wskazała palcem na grubą czerwoną linię przechodzącą przez prawie całą mapę.- Jesteśmy tu.
- Spostrzegawcze spostrzeżenie, zwłaszcza jeżeli nasz punkt jest zaznaczony- uśmiechnął się Will pukając palcem w dużą kropkę opatrzoną podpisem ‘’TUTAJ JESTEŚ’’
- Ty jednak do niczego się nie przydajesz- wymruczała Lizie  posyłając mu zabójcze spojrzenie które mogłoby sprawić że minotaur padł by trupem. Tak pewnie też stało by się z synem Hermesa gdyby nie szeroki uśmiech Lizie który bądź co bądź popsuł efekt końcowy.
- Musimy wsiąść do metra i dojechać do końca linii. Proste.
- Jest tylko jeden mały problem.- zaczęła Mary.
- Jaki?- spytała Elizabeth marszcząc brwi.
- Nie mamy pieniędzy.
- Może ja się na coś przydam- uśmiechnął się syn Hermesa.
Elizabeth jęknęła.


- Nie.
- No ale..
- Nie.
-Proszę.
- Nie!
- Tylko parę dolców!
- Powiedz mu coś Elizabeth!
Mary i Will od dłuższego czasu kłócili się o parę dolców a raczej o to czy Will może je ukraść. Mary miała bardzo głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości i po prostu nie mogła znieść że jej przyjaciel ukradnie pieniądze z których ona co gorsza później skorzysta. Will natomiast nie miał ‘’zbędnych’’ według niego za hamowań nazywanych przez innych wyrzutami sumienia. Twierdził że po pierwsze suma nie jest za duża a po drugie oni potrzebują tych pieniędzy o wiele bardziej.
- To może wybierzemy jakiegoś nadmuchanego biznesmena która jest złym człowiekiem i nawet nie zauważy że znikną mu pieniądze?- delikatnie wtrąciła Lizie.
- Brzmi jak plan- stwierdził William.
- Kategoryczne nie!- zaperzyła się Mary.- Skąd możemy wiedzieć że jest zły? Jeśli jest bogaty to sam sobie na to zapracował! To niesprawiedliwe!
Elizabeth westchnęła. Nie miała pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Rozważała już nawet samodzielną próbę okradzenia kogoś i postawienia Mary przed faktem dokonanym.
- Spójrzcie dziewczyny- Will uśmiechnął się wrednie- tego pana to chyba znamy. Czyżby był to nasz Bryan?
Faktycznie, niedaleko grupy herosów stał samotnie dres którego spotkali już na swojej drodze. Jego wygląd nie różnił się niczym nie licząc licznych otarć, siniaków i okularów przeciwsłonecznych które nosił aby zakryć podbite oko.
- Hej Bryan!- zawołał Will. Biedny chłopak słysząc swoje imię odwrócił się szybko w stronę schodów prowadzących na powierzchnie.
- Nie tak szybko stary.- Will stał już obok niego, jeden z wielu talentów dzieci Hermesa.- Co ci się stało w oko?
- Przewróciłem się i uderzyłem o drzwi…
- Kilka razy- zauważyła Mary patrząc na jego ślady.
- Musisz mieć bardzo agresywne drzwi- przyznała Lizie.
- Czego chcecie?
- Przyjacielskiej pożyczki- wyszczerzył się Will.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz