Rozdział 20.
Annabeth uwielbiała przychodzić na
plażę. Może miało to związek że jej chłopak był synem Posejdona ale przede
wszystkim Ann zawsze uważała że widok wody i piasku to doskonała lekcja dla
każdego architekta. Piasek przecież kiedyś był lita skałą, stał mocny i
niewzruszony do czasu kiedy niszczycielska woda nie zaczęła delikatnie go obmywać.
Skała ‘’zawaliła się’’ jak dom budowany bez odpowiedniego nadzoru budowlanego.
Ocean przypominał jej że jeśli chce by cokolwiek co zbudowała cały czas musi
się zmieniać, dostosowywać do czasów w jakich się znajduje. Westchnęła.
Stanowczo zbyt często ‘’odpływała’’ w
ten sposób. Rozejrzała się po prawie pustej plaży i po raz kolejny podziękowała
bogom za to że dostała od Chejrona pozwolenie na odpuszczanie sobie zajęć
obozowych kiedy chciała.
Siedziała wygodnie opierając się na
rękach. Wiatr delikatnie mierzwił jej włosy. Mimowolnie się uśmiechnęła.
Nareszcie nikt nie miał do niej żadnej sprawy, świat był bezpieczny i Annabeth
nie musiała iść już na żadną misję z której mogłaby już nie wrócić. Spojrzała w
stronę miasta. Ze zdziwieniem usiadła
prosto. Na plaży od strony bariery obozu stał William, syn Hermesa. Annie od
razu nabrała podejrzeń. Syn Hermesa stojący obok granicy obozu był podejrzanym
widokiem. Will stał wyraźnie na kogoś czekając. Chwilę później pojawiła się
przy nim Mary, córka Nemezis. Kiedy podeszła do niego niepewny krokiem uważnie
się oglądając Annabeth wiedziała że tych dwoje coś knuje. Ze smutkiem pomyślała
że powinna wstać i spróbować dowiedzieć się co kombinują. W momencie w którym
miała już wstawać ze zdziwieniem zauważyła że do dwójki obozowiczów dołączył
ktoś jeszcze. Tym kimś była Elizabeth!
Annie postanowiła zostać na miejscu i
obserwować. Mary niska dziewczyna z wściekle rudymi włosami i skórą pokrytą
tysiącami piegów mówiła coś gwałtownie gestykulując. Will i Lizie co jakiś czas
patrzyli niespokojnie w stronę miasta.
Kiedy dziewczyna zakończyła opowieść odezwał się chłopak. Annabeth nie słyszała
co mówi ale widziała jak Lizie i Mary co jakiś czas patrzą na siebie. Musiało
chodzić o coś bardzo ważnego. Kiedy Will skończył mówić razem z Mary zwrócili
się do Lizie oczekując że coś powie.
Elizabeth zamiast zabrać głos zaczęła bacznie rozglądać się po plaży. Kiedy
jej wzrok padł na Annabeth odrobinę pobladła. Szybko jednak posłała jej
łobuzerski uśmiech i pomachała jej. Annie odmachała z uśmiechem. Lizie
powiedziała coś do swoich towarzyszy i powoli zaczęli odchodzić. Mary rzuciła
jednak jeszcze ostatnie czujne spojrzenie w stronę Annabeth i zniknęła z resztą
przyjaciół.
Annie westchnęła. Lizie nie zrobiła
by niczego niedobrego, nie zrobiła by niczego co zagroziło by życiu jej
przyjaciół. Ale może miała jakieś sekrety? Przecież pobladła kiedy zobaczyła swoją
starszą siostrę na plaży. Mary też nie zdawała się być zadowolona z jej
obecności. Coś musiało być na rzeczy. A może to tylko jej wyobraźnia. Może wyobrażała sobie nie wiadomo
co i robiła z igły widły? Mogło przecież chodzić tylko o jakiś żart.
Jedno było jednak pewne, jej spokojny nastrój
uleciał i tajemnica jej siostry zepsuje jej cały dzień. Wstając postanowiła
więc dowiedzieć się czegoś więcej na kolacji.
…
Tego wieczoru Annabeth przyszła na
kolację wyjątkowo punktualnie. Usiadła przy stole dzieci Ateny i cierpliwie
czekała na pojawienie się siostry. W końcu wypatrzyła ją w grupie obozowiczów
wracających z wieczornych zajęć. Szła powoli rozmawiając z jakąś córką Demeter.
Gdy zobaczyła Annabeth z uśmiechem pożegnała się z nową koleżanką i pospieszył
do siostry. Siadając obok Annie przywitała się z rodzeństwem. Ann od razu
postanowiła przystąpić do rozmowy.
- Z kim rozmawiałaś?- zapytała
uśmiechając się miło.
- Z Jennifer. Jest nawet w porządku.
Mamy razem niektóre zajęcia.
- A jak tam szermierka? Percy nie
daje ci wycisku?
Elizabeth zaśmiała się.
- Oh, oczywiście że daje. Chejron
mówi że to dobrze…
-Więc rozmawiasz z Chejronem?-
Annabeth uśmiechnęła się w duchu, teraz była spokojna. Jeżeli Chejron, ten
stary poczciwy centaur ma ją na oku to Lizie nie może zrobić nic głupiego. W
wyśmienitym humorze nałożyła na talerz wielki kawałek pizzy z oliwkami i z
uśmiechem wrzuciła go do ogniska jako ofiara całopalna dziękując w duchu bogom.
Lizie jednak nałożyła więcej jedzenia niż zazwyczaj i wrzucając ofiarę do
ogniska mocno zacisnęła powieki. Gdy z powrotem usiedli przy stole i zaczęli
jeść Annabeth zapytała się jej ze śmiechem o co tak prosiła.
Elizabeth parsknęła śmiechem- O pomoc
Annie, o pomoc..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz