Hej!

Endżoj !!!

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 11. Inteligentne pytania Jacksona.



Rozdział 11.

Inteligentne pytania Jacksona.


Przekonanie Kate że Percy nie stanowi zagrożenia zajęło chyba nawet dłużej niż przekonanie do tego Rachel. Jednak to właśnie dzięki tej ostatniej rodzeństwo Annabeth oddychało spokojniej. Jakiś dzień temu Rachel zobaczyła Piper zjadaną przez wielką krewetkę i choć herosi widzieli dużo różnych potworów i zapewne istniały ogromne i krwiożercze krewetki to nie było prawdopodobne aby właśnie one zabiły Piper. Przez to straciła trochę na wiarygodności i w końcu Kate udzieliła zakochanej parze dyspensy. Cały obóz powitał zmiany bardzo entuzjastycznie bo oglądanie pary Annabeth&Percy było najciekawszym zajęciem w czasach pokoju. Choć pierwsze spotkania odbywały się w dosyć dużej grupie to jest Percy, Annabeth i reszta rodzeństwa od Ateny a także przypadkowi podglądacze schowani w krzakach którzy tylko czekali na moment w którym Percy wyciągnie orkan i zada cios.
 Jedynym niezadowolonym z tej sytuacji był Lucas któremu zostało naprawdę mało czasu do powrotu do Rzymu. Temat wyjazdu Annabeth był nadal bardzo drażliwy więc zazwyczaj po prostu nie rozmawiali o tym za dużo, cieszyli się tym co mieli.
Spacerowali teraz po obozie pierwszy raz bez innych. Mieli nadzieje że dali już im spokój.
- Mam nadzieję że Chejron nie wyśle mnie na żadną misję- Percy wtulił się w szyję Annabeth
- Nie chcesz znowu uratować świata? - zapytała ze śmiechem Annie.
- Może niech wykażą się inni?
- Tak no nareszcie! Tylu herosów czekało na twoje pozwolenie. Myślę że Clarisse z niego skorzysta.
Z pobliskiego drzewa zeskoczył Travis Hood i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Myślałem że daliście nam spokój.
- Oh Percy nie myśl że wszystko zawsze kręci się wokół zbawcy olimpu. Tym razem chodzi o coś innego.
- Co się stało?
- Mamy nowego półboga, ale problem w tym że nie wiadomo kto jest jej rodzicem. A do tego nie możemy jej spytać- nie wyglądał jakby był bardzo zmartwiony. Wręcz przeciwnie, pojawienie się półboga ‘’sieroty’’ było wydarzeniem.
- Nie możecie jej spytać? Nie mówi po angielsku?
- Właśnie że mówi i to z brytyjskim akcentem. Ale nie jest zbyt rozmowna bo zemdlała z wycieńczenia. Podejrzewam że nawet ty byś zemdlał Percy gdyby goniły cię wszystkie trzy gorgony i minotaur i to przez przynajmniej osiem stanów.
Percy uciekał przed dwoma gorgonami ale wówczas miał piętno Achillesa, zabił też minotaura i Meduzę ale nigdy nie spotkał ich  razem. Doskonale pamiętał moment w którym on uciekał do obozu. Był wtedy z Groverem i mamą, myślał że stracił ją na zawsze.
- Czy miała strażnika?
- Nie- Travis spoważniał.- Chyba sama tu dotarła i to ze starego kontynentu. Chejron myśli że była w Rzymie.
- Tym starożytnym?- inteligentnie zapytał Percy.
- Nie, wiesz wpadła po drodze na herbatkę do Reyny ,potem sama przeszła do naszego obozu, a do tego przywiozła pamiątki- Travis westchnął- ruszyłbyś głową Percy. Czasem myślę że dostałeś w nią za dużo razy.
Kiedy wszyscy razem dotarli do wielkiego domu przed zamkniętymi drzwiami już zebrało się tam co najmniej pół obozu. Na werandzie stał Malcolm który pomachał Annabeth gdy tylko ją zobaczył.
- Annie, Percy chodźcie!
Jakoś przedarli się przez tłum i wspięli się po schodkach na taras.
- Myślałem że Travis was nie znajdzie- Malcolm mrugnął do nich- ale nie doceniłem go.- wyszczerzył zęby do Hooda.  Poprowadził ich w głąb piętra i stanął przed drzwiami.
- Musieliśmy zakwaterować ją na dole żeby Chejron mógł do niej szybko dojść. Clarisse bardzo chce być jej siostrą. Z naszym szczęściem pewnie ma rację.
Weszli do pokoju i podeszli do łóżka.
- Coś ostatnio zbyt często jesteśmy w Części szpitalnej- mruknął Percy.
Annabeth westchnęła. Podsunęła się bliżej łóżka i wstrzymała oddech.
Na łóżku leżała dziewczyna z jej snu. Teraz mogła jej się przyjrzeć lepiej. Lekko kręcone ciemne włosy były umyte i wysuszone. Opadały kaskadami na poduszkę. Ciemne wory pod oczami świadczyły o tym że dawno nie spała w porządnym łóżku. Liczne zadrapania i siniaki mówiły jak ciężko walczyła z potworami.
- Ja ją znam-powiedziała cicho Annabeth.
- Nie sądzę żebyś mogła ją znać- westchnął Chejron- byłaś ostatnio bardzo zajęta ratowaniem świata, a ona prawdopodobnie pochodzi ze starego kontynentu.
- Nie Chejronie, ja ją znam! Śniła mi się!
Lucas odchrząknął – moglibyście się zachowywać ciszej? Ona potrzebuje ciszy i spokoju żeby wydobrzeć.
-- Co ty tu robisz!- wrzasnął Percy. Musiał nie zauważyć że Luke stał w Sali już kiedy on i Annabeth weszli.
- Yyy, tak się składa że moim ojcem jest bóg między innymi lekarzy więc trochę się na leczeniu znam!
 - I koniec spokoju i ciszy- wyszeptał Travis do stającego obok Malcolma i oboje parsknęli śmiechem.
Lecz zdarzyło się coś co sprawiło że wszyscy w pokoju umilkli. Nad łóżkiem nieprzytomnej dziewczyny zajaśniał symbol.
Ognista sowa.
- Wygląda na to że mamy siostrzyczkę- Malcolm uśmiechnął się do Annabeth a ta odwzajemniła uśmiech.
- Ej! Ona się chyba ruszyła!- wrzasnął podekscytowany Travis.
Faktycznie, nieznajoma przeciągnęła się nieznacznie na łóżku. Poruszyła głową i otworzyła oczy. Popatrzyła na zgromadzonych a jej wzrok spoczął na Annie.
- Annabeth?- zapytała ochrypłym głosem.
- Cześć.-mądralińska uśmiechnęła się- Cześć Elizabeth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz